23:40

eighth letter



' ...Czarny Pan zmienił plany...'

Szukał, wywalał z szafy wszystkie ciuchy, aż w końcu znalazł to czego szukał. Schował przedmiot kieszeni i wyszedł z dormitorium. Nie doszedł jednak za daleko, ponieważ już od progu słychać było piski. 
- Dracusiu! Słońce co się z Tobą dzieje? Jesteś ostatnio taki poddenerwowany. Martwię się o Ciebie. - Parkinson podeszła do chłopaka i uwiesiła mu się na szyi. 
- Idź sobie, nie mam teraz na twoje chore paranoje czasu. Ostrzegam Cię po raz ostatni! Nie mów do mnie 'Dracusiu'! - Ostatnie zdanie niemal wykrzyczał w jej twarz. Wyrwał się z jej objęć i poszedł do Wielkiej Sali na obiad.
W Sali nie było dużo osób, bo tylko garstka. „Pewnie przyszli wcześniej” pomyślał arystokrata. Myślał, że już gorzej być nie może, a jednak. W drodze do stołu ślizgonów minął się ze 'świętą trójcą'. Już miał ochotę przejść obojętnie, jednak nie mógł się powstrzymać by nie dopiec tej brzydkiej Szlamie. 
- Ej Granger! Jak tak dalej pójdzie i dalej będziesz zadawać się z Wieprzlejem i Dzieckiem-Który-Przeżył to zgłupiejesz. Haha. - I zaczął się szyderczo śmiać. - A może już zgłupiałaś? - W dziewczynie się zagotowało. Podeszła do młodego Malfoy'a, przyłożyła palec do jego klatki piersiowej i zaczęła mówić. 
- Nigdy więcej Malfoy nie waż się wyzywać moich przyjaciół. W przeciwieństwie do Ciebie ja ich posiadam! Nie martw się, mi nie grozi zanik wiedzy, natomiast Twoja głupota się coraz bardziej pogłębia. - Powiedziała to i odeszła z przyjaciółmi. Draco stał jak wmurowany. Nikt nigdy nie postawił mu się tak jak ta szlama. Niestety nie mógł dopuścić do tego, że ona będzie z niego publicznie szydzić. Jedno wiedział na pewno. Pożałuje jeszcze tego. Nie chcąc robić z siebie obiektu zainteresowanie podszedł i usiadł na swoim miejscu.

* * *

- Jak mu dogadałaś Hermiona! No wow! Nie znałem Cię od tej strony! Brawo. - zaczął się zachwycać Ron. Harry od dawna podejrzewał, że młodemu Weasley'owi podoba się ich przyjaciółka, ale jak na razie wolał przymknąć na to oko, bo w sumie nie był tego pewien czy mu się nie zdaje. 
- A ty co o tym sądzisz Harry? - zadał pytanie Potter'owi.
- Ja... emm... no. Ja sądzę, że to było całkiem fajne? - powiedział przyjacielowi. 
- Dobra skończcie gadać na ten temat. - zaczęła Hermiona – Wiecie co? Chodźmy do Pokoju Życzeń. Dawno tam nie byliśmy. - I ruszyła szukać wejścia. Chłopcy poszli za nią. Siedzieli tam do kolacji, a po niej Ron i Harry poszli do Pokoju Wspólnego żeby zagrać w Magiczne Szachy Czarodziejów. Panna Granger za to udała się do biblioteki.

* * *

Draco nie wiedział co ma ze sobą zrobić, czas mu leciał zbyt szybko. Wcale nie chciał się spotykać z Lucjuszem, ale nie mógł się też nie pojawić, bo został by za to ukarany. Pozostało mu tylko czekać. Zapomniał, że umówił się z Zabinim. Zerwał się z fotela i poszedł do pokoju przyjaciela. Wszedł bez pukania. 
- Zab jesteś tu? - zapytał po wejściu do pokoju. - Jasne, chodź. - Usiedli oby dwoje, Diabeł podał Malfoy'owi Ognistą i powiedział. 
- Dobra stary mów co się dzieje. - Draco nie wiedział od czego ma zacząć. 
- Dostałem list od ojca. Napisał mi, że mam przyść dzisiaj o północy do Zakazanego Lasu. Nie mam pojęcia co chcę, moge się tylko domyślać. - powiedział popijając Whisky. 
- Smoku, a nie sądzisz, że może chodzić o Dumbledore'a? Może Czarny Pan zmienił plany? - zaczął zgadywać Blaise. 
- Nie. Co do zmiany planów, to nie. Może... - Siedzieli tak do jedenastej. W końcu Malfoy poszedł do siebie.

* * *

Szła właśnie korytarzem do Wierzy Gryffindoru kiedy zobaczyła kogoś wymykającego się z zamku. Wiedziała, że nie powinna, jednak poszła za tą osobą. Kiedy wyszła na błonia spostrzegła, że to na pewno nie jest kobieta, w świetle księżyca spostrzegła platynową czuprynę, nie miała wątpliwości, że był to nie kto inny tylko Draco Malfoy. Już chciała zawrócić kiedy chłopak zniknął w Zakazanym Lesie. Hermiona biła się ze swoimi myślami, jednak ruszyła za nim. Nie szła za daleko, bo już po paru minutach chłopak się zatrzymał. Ze strachem Granger spostrzegła, że oprócz Malfoy'a jest jeszcze jedna osoba. Dopiero po głosie poznała, że to nie kto inny, a Lucjusz Malfoy. 
- Cieszę się, że Cię widzę synu. Już balem się, że nie przyjdziesz.- Zaczął rozmowę ojciec chłopaka. 
- To się myliłeś. Przejdź do rzeczy. - powiedział z nutą rozdrażnienia Draco. 
- Spokojnie. Chciałem się Ciebie tylko zapytać czy wykonasz swoje zadanie. - Jednak słowa Lucjusza zagłuszyła inna osoba. 
- Lucjuszu, Lucjuszu, Lucjuszu... Jesteś taki naiwny. Może Draco jest sprytny, ale brakuję mu tego czegoś. Przecież on nie skrzywdził by muchy, a co dopiero... - Nie dane mu było dokończyć, ponieważ ciszę przerwał świst, a później Hermiona nie słyszała już nic. 



__________________________________
Notka parę minut przed północą! 
Jak obiecałam, jest to ostatni rozdział w tym roku. 
Chcę wam wszystkim z całego mojego serca życzyć SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2013! 
Nie będę przeciągać. Mam nadzieję, że dalej będziecie tak czytać i komentować moje wypociny. ;) 
Dziękuję za ponad 2000 wejść! Dziękuję <3    
Chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach? Macie jakieś pytania? Uwagi? U góry macie tak zwany ' KONTAKT ZE MNĄ
Enjoy!   

21:31

seventh letter


'Spotkajmy się o północy koło bijącej wierzby. '

 Gryffonka od dawna już była na nogach. Chciała się jeszcze poduczyć i sprawdzić czy aby na pewno zrobiła wszystkie zadania. Weszła do łazienki i skierowała się w stronę lustra, a następnie związała włosy w kitkę. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w nim i wyszła z powrotem do pokoju. Dzisiaj miała swój pierwszy patrol. Wszystko było fajnie, pięknie, ale dobijało ją to, że musiała chodzić i pełnić go właśnie z Pansy Parkinson – niezrównoważoną mopsicą, która na każdym kroku lepiła się do tego kretyna Malfoy'a. Niestety będę musiała wytrzymać jeszcze rok, o ile prędzej nie zabije tego arystokraty. - pomyślała Granger. Tak bardzo chciała go już nigdy w życiu nie zobaczyć. Zarzuciła na siebie szatę, wzięła do ręki torbę po czym zniknęła za drzwiami prowadzącymi do Pokoju Wspólnego. Zastanawiała się dlaczego każdy poranek poświęca na myślenie o tym kretynie. Stwierdziła, że dzisiaj będzie starała się go unikać. Jej wewnętrzny monolog przerwał rudzielec. 
- Hermiona! Idziesz z nami na śniadanie? - zapytał się. 
- Jasne! - odkrzyknęła mu. Podeszła do przyjaciół i pocałowała każdego w policzek. 
- Jak się spało? - zapytał wesoło Harry. 
- Nie narzekam, a ty co taki wesoły? - zapytała z uśmiechem dziewczyna. 
- No bo ten... no ja... - Potter zaczął się drapać nerwowo po głowie. 
- Całował się z moją siostrą. - Wykrztusił z siebie Ron. Po jego minie było widać, że jest niezadowolony. 
- W końcu Harry. Od zawsze wiemy, że ona Ci się podobała. I jak? - powiedziała brązowooka. Młody Weasley robił się coraz bardziej czerwony. 
- To moja siostra. - powiedział w końcu. 
- Serio Ron? Nie wiedzieliśmy. A tak poza tym to ja się bardzo cieszę. - odezwała się dziewczyna. 
- Ja też, nawet nie wiesz jak. - Powiedział jej Potter. Dalszą drogę do Wielkiej Sali pokonali w ciszy. Chwilę potem usiedli na swoich miejscach. Gryffonka zaczęła się rozglądać niby przypadkowo omiotła wzrokiem stół ślizgonów. Jednak nie znalazła tego kogo szukała.

Nie zamierzał pojawiać się dzisiaj na zajęciach. Rzucił na swój pokój zaklęcie wyciszające i zamknął drzwi, tak by nikt nie mógł wejść. Podszedł do barku i chwycił w jedną rękę Ognistą, a w drugą szklankę. Podszedł do kominka i usiadł wygodnie w fotelu. Z godziny na godzinę ślizgon był coraz bardziej pijany. Stwierdził, że nic mu już nie zostało. Wkrótce zostanie śmierciożercą, zabije dyrektora Hogwartu – Albusa Dumbledor'a... Nie potrafił sobie nawet tego wyobrazić. Czasami zastanawiał się jak to jest być normalnym nastolatkiem z normalnymi rodzicami. Bez problemów, bez tego zła. Po prostu zwykli czarodzieje. Ciszę ślizgona przerwało pukanie w szybę. Machnął różdżką i wpuścił czarną sowę do środka. Podleciała do niego. Chłopak wziął do rąk list i zaczął czytać.

' Synu.
Spotkajmy się o północy koło bijącej wierzby.
Lucjusz. '

Nie wierzył własnym oczom. Czemu tak szybko! Nie był jeszcze przygotowany na spotkanie z Ojcem. Niezbyt trzeźwy Draco wstał z fotela i chwiejnym krokiem ruszył w stronę barku. Wyjął fiolkę i chwilę później był w miarę trzeźwy. Zgniótł kartkę i wrzucił w płomienie kominka. Szybkim krokiem wyszedł z dormitorium. Chciał złapać Zabini'ego przed lekcjami. Bo co jak co, ale nie chciał się pojawiać na lekcjach. Zmierzał właśnie przez błonia kiedy dostrzegł przyjaciela, który się z kimś kłócił. Nie chciał żeby go zobaczyli więc podszedł bliżej i szybko schował się za drzewo. 
- Zniszczyłaś mu życie! Czy ty masz w ogóle mózg pod tymi włosami?! - krzyczał na dziewczynę Blaise. 
- Uspokój się Zab. Przecież nie chcesz by cały Hogwart dowiedział się o zadaniu młodego Malfoy'a... Co? - zapytała przy czym złośliwie się uśmiechnęła. 
- A tak poza tym. Mama Cię nie nauczyła Malfoy, że nie podsłuchuje się kiedy inni rozmawiają.?! - Stał jak sparaliżowany. Głos blondynki przeszył go jak strzała. W końcu nie okazując słabości wyszedł zza drzewa i podszedł do nich. 
- Melanie, a Ciebie matka nie nauczyła, że nie mówi się o kimś za jego plecami. - Posłał jej swój Malfoy'owski uśmiech. Dziewczyna była wściekła. 
- To jeszcze nie koniec arystokrato! - Rzuciła na odchodnym. Chwilę później zostali tylko we dwoje. 
- Diable powiesz mi o czym z nią rozmawiałeś? - zapytał przyjaciela. 
- O niczym ważnym. A ty co tutaj robisz? - powiedział. 
- Dostałem list od ojca... - nie dokończył, ponieważ przerwał im śmiech grupki drugoroczniaków. 
- Wieczorem pogadamy. - Krzyknął Smok. Po chwili biegł już korytarzami lochów. Wpadł do swojego dormitorium. Ruszył w stronę szafy i zaczął czegoś szukać.

* * *
- Harry, Hermiona! Widzieliście mój podręcznik do zielarstwa?- Krzyczał Ron biegając w tą i z powrotem. 
- Ron, jest tutaj. - Młoda gryffonka wskazała na stolik obok. 
- Dziękuję! Jesteś wspaniała. - krzyknął. - Chodźcie, bo się spóźnimy. - zaczął mówić Potter. Piętnaście minut później cała trójka siedziała w szklarni.



__________________________________
Z góry chciałam przeprosić za ten rozdział. 
Nie mam pojęcia czy mi wyszedł, ocenę pozostawiam wam.
Rozdział nie pojawiał się długi, iż, gdyż, ponieważ jestem bardzo chora.
Cały czas leżę, bo nie mam siły nawet się podnieść. 
Znalazłam trochę czasu i siły na napisanie notki.
Dziękuję wszystkim moim czytelnikom, obserwatorom i tym którzy znajdują parę minut na zostawienie komentarza. To dla mnie wiele znaczy. Dziękuję za motywację, za wszystko. Notka pojawi się jeszcze przed nowym rokiem! Obiecuję <3 

20:56

sixth letter


...podeszła do mnie i powiedziała, że mam... „


'Chodź, zatańczymy dla Nas ten ostatni raz.
Tu na zgliszczach świata, Piękna, noc uniesie Nas do gwiazd
i zamalujemy wszechświat Nasz bez używania farb,
akompaniamentem tętna rytmu serca nagich prawd. '


To nie była pierwsza noc kiedy brązowooka obudziła się zlana potem. Niemal każdej nocy w swoim śnie widziała oddalającego się Dracon'a w stronę Zakazanego Lasu. Zawsze kiedy chciała za nim iść po prostu się budziła. Tej nocy nie było inaczej.

* * *

Dziewczyna coraz częściej łapała się na tym, że myśli o młodym Malfoy'u. To było nie do zniesienia. Postanowiła porozmawiać ze swoim przyjacielem. Najpierw wzięła swoje rzeczy i weszła do łazienki. Około trzydziestu minut później ubrana w jasne jeansy i białą koszulkę wróciła do dormitorium. Zarzuciła na siebie szatę i pobiegła w stronę Pokoju Wspólnego Gryffonów. Niestety nie spotkała tam Harry'ego. Pomyślała, że ta sprawa może poczekać, a ona sama pójdzie na śniadanie. Nie dane jej było dojście do Wielkiej Sali, ponieważ zza rogu wyłoniła się profesor MacGonagall. 
- Panno Granger. Proszę za mną. - Gryffonka nic nie mówiąc poszła za nauczycielką. Minerwa doszła do swojego gabinetu i otworzyła drzwi przed lekko zdenerwowaną dziewczyną. Hermiona weszła do środka i zobaczyła, że nie są same. Oprócz nich było jeszcze siedem osób. W tym Potter. 
- No dobrze. Przejdę od razu do rzeczy. Zostaliście wybrani na Prefektów. Każdy będzie miał wydzielone dni oraz godziny patrolowania. Puchoni razem z krukonami, a ślizgoni z gryffonami. - w pomieszczeniu dało się słychać głosy oburzenia, szczególnie ze strony Gryffindor'u i Slytherin'u. 
- Pani profesor, czy to jest konieczne. - jęknęła Pansy Parkinson 
– Tak panno Parkinson. Tak zażądał dyrektor i tak będzie, a teraz tak. Dzisiaj patrol macie wy. - wskazała na Pansy, Dracon'a, Potter'a i Granger. Hermiona była załamana. Chciała się od niego uwolnić, a nie chodzić i patrolować z nim Hogwart. MacGonagal wręczyła wszystkim plakietki Prefektów, a Ravenclav'owi i Hufflepuff'owi kazała iść do swoich dormitoriów. 
- Wasza czwórka zaczyna swój obchód o godzinie dziesiątej, kończycie o czwartej. Pan Malfoy z panem Potter'em macie obserwować błonia, a wy dziewczęta korytarze. A teraz żegnam. - Kiedy Hermiona i Harry znaleźli się za zakrętem dziewczynie puściły nerwy. 
- Ja po prostu nie wierzę. Będziemy na nich skazani. Musimy iść do Dumbledore'a... - Nie dokończyła, bo wpadła na kogoś. 
- Uważaj jak chodzisz Granger! - No tak. A kogo ona się spodziewała. 
- Zostaw ją w spokoju Malfoy. - powiedział Harry i pociągną przyjaciółkę za rękaw. 
- Chory, arystokratyczny dupek! Jak coś takiego może chodzić po ziemi?! - Ledwo panując nad sobą brązowooka wraz z przyjacielem weszła do Wielkiej Sali. 
- Gdzie wyście się podziewali. Od rana was nie ma. - powiedział Ron z pełną buzią. 
- U MacGonagall. Zostaliśmy prefektami i ten ulizany kretyn wraz z mopsicą też. - Odpowiedziała lokata przez zęby. Jakiś czas później cała trójka udała się na zajęcia z zielarstwa.

* * *

Wracał właśnie z obiadu kiedy ni stąd ni zowąd stanęła przed nim blondynka. 
- Mówiłam, że jeszcze się spotkamy Draco. Myślisz, że dam Ci spokój? Ha ha. Jesteś w dużym błędzie... - On jednak nic sobie z tych słów nie robił. Wyminął ją i bez słowa skierował w stronę lochów. 
- Złotko... jeśli mnie nie wysłuchasz zapłacisz Czarnemu Panu. - Na te słowa stanął jakby go wmurowano w ziemię. Niechętnie i z obrzydzeniem odwrócił się w stronę Melanie. 
- O czym ty mówisz? - zapytał. Blondynka podeszła do niego i zaczęła szeptać do ucha. 
- Dracon'ie, masz do wykonania zadanie. Sam Czarny Pan myśli, że podołasz jednak ja w to wątpie... Ale nie będę sprzeciwiać się mu - Na jego czole pojawiły się kropelki potu. 
- Przejdź do rzeczy Melanie. - powiedział. 
- Masz zabić Dumbledore'a. - odpowiedziała mu i ze złośliwym śmiechem oddaliła się od niego. Ślizgon nie wiedział co ma zrobić. Był w kompletnym szoku. Pewnie spytacie czy się bał. Tak i to cholernie. Mimo że był Malfoy'em bał się jak nigdy. Chciał, żeby to wszystko okazało się głupim żartem. On wiedział, że nie da rady, a Voldemort to wszystko zaplanował. Jak mógł tak dać się oszukać. Wiedział, że tej nocy może spodziewać się sowy. Chłopak zamiast udać się do swojego dormitorium poszedł do przyjaciela. Wiedział, że mu pomoże. Niebieskooki przez moment się wahał, ale zapukał. Drzwi otworzył mu Blaise. 
- Co Cie sprowadza Smoku? - zapytał uśmiechając się od ucha do ucha. 
- Przyjacielu... pomóż mi... - Kiedy usłyszał przestraszony głos blondyna od razu przestał się śmiać. Wiedział, że tym razem nie chodzi o dziewczynę, ale o coś zupełnie innego. Zab wpuścił przyjaciela do pokoju po czym dał mu do ręki szklankę Ognistej. 
- Co się stało Draco? - zapytał przyjaciela siadając naprzeciwko niego. 
- Nie będę kręcił. Powiem Ci wprost. Pamiętasz Melanie? - zapytał młody Malfoy. 
- No jasne, ta blondynka tak? - odpowiedział. 
- Tak to ona. Ona jest tu na zlecenia Czarnego Pana. Kiedy szedłem do siebie podeszła do mnie i powiedziała, że mam... że mam... - Tutaj Dracon nie mógł już opanować emocji. Mimo tego, że on nie płakał nigdy teraz jego łzy spływały mu po policzkach. - Zabini był zupełnie zdezorientowany. Podszedł do niego i przytulił jak brata. 
- Mam zabić Dumbledore'a... Mam go zabić! - Diabła sparaliżowało. Nie wiedział co powiedzieć. To co usłyszał zaledwie parę sekund temu jeszcze do niego nie dotarło. W tym samym czasie do okna zapukała sowa. Draco podszedł i wpuścił ją do środka. Wyjął z jej dzioba list, a ta od raz odleciała.

Drogi synu!
Mam nadzieję, że dotarła do Ciebie wiadomość, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Czarny Pan powierzył to Tobie.
Mam nadzieję, że wykonasz dobrze zadanie. W końcu staniesz się jednym z nas.
Lucjusz. „

Przeczytał ten list parę razy i za każdym razem nie mógł uwierzyć. Czy on naprawdę zostanie śmierciożercą... A co jeśli nie zechcę? Czy umrze? Na te pytania nie znał odpowiedzi. Pół godziny później leżał już na swoim łóżku. Czas zastanowić się nad zadaniem – pomyślał. Jednak był jeden szczegół, który był bardzo istotny z którego Draco nie zdawał sobie sprawy. Nie wiedział jak on ma to zrobić. Nie zabijał nigdy. Był na to zbyt słaby. Czy to jego przeznaczenie? Z milionem podobnych pytań zasnął.

____________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale mój palec dopiero dochodzi do siebie. 
Starałam sie dodać nową notkę już w tamtym tygodniu, ale nie mogłam, bo strasznie bolało.  Ten rozdział jest.. hmm nie wiem jak go określić. W pewien sposób ukryty jest w nim mój smutek. Mi się on średnio podoba, a ocenę zostawiam wam <3 
P.s. Massive Thank you za tyle wyświetleń i komentarzy, jesteście boscy ;)  
U góry macie takie coś jak kontakt ze mną, więc w razie pytań zapraszam ;)


20:44

fifth letter

'...Głupia, ciekawska Granger!...'


Do pokoju ślizgona weszła piękna blond włosa dziewczyna. Podeszła do łóżka i złożyła na Jego czole pocałunek. On jednak nie obudził go. Postanowiła, że spróbuje czegoś innego. Usiadła koło chłopaka i zaczęła palcem wskazującym robić ślady na jego klatce piersiowej. On tylko poruszył się niespokojnie po czym odwrócił na drugi bok. Niecierpliwa blondynka niemal natychmiast wpiła się w zimne wargi młodzieńca, które pod wpływem jej pocałunku po prostu go oddały. Wiedziała, że to go na pewno obudzi. Uśmiechnęła się. Chłopak usiadł na łóżku i przyciągną do siebie dziewczynę. Ona jednak przyszła tu z zupełnie innym zamiarem. Chwyciła koszulę chłopaka, która po paru sekundach leżała gdzieś na ziemi. Nie opierał się jej, ponieważ pragnął tego tak samo jak ona, lecz on chciał zaspokoić tylko swoje potrzeby, a ona chciała być tylko jego. W tamtym momencie byli tak pochłonięci sobą, tak podnieceni, że nie liczyła się dla nich rzeczywistość.

* * *

Kiedy się obudziła w pokoju już nikogo nie było. Wstała szybko i wyjrzała za okno. Kiedy popatrzała na błonia wydała z siebie lekki jęk zawodu. Dziś wypadał dzień jej szesnastych urodzin. Była pewna, że nawet taka pogoda nie zepsuje jej nastroju. Na zewnątrz było szaro i lekko siąpił deszcz. Podeszła do szafy, wyciągnęła ubrania i zniknęła za drzwiami łazienki. Pół godziny później schodziła już do Pokoju Wspólnego jednak nie zastała tam nikogo oprócz paru pierwszo i drugo roczniaków. 
- No nic, pójdę na śniadanie sama. - pomyślała gryffonka. Chwilę potem stała już w drzwiach Wielkiej Sali, ale tam też nie zastała przyjaciół. Usiadła więc do stołu sama i zrobiła sobie parę kanapek. Kiedy kończyła jeść usłyszała za sobą chrząknięcie. Momentalnie się odwróciła. Stał tam jakiś puchon z trzeciego roku.
- To do Ciebie. - Powiedział i podał dziewczynie kopertę. Zdziwiła się, ale wzięła od niego list. Podziękowała i go otworzyła. Nie wiedziała jednak, że z innego końca sali przygląda jej się niebieskooki ślizgon.

'Przyjdź do Pokoju Wspólnego jak skończysz.
~ Harry.'

Uśmiechnęła się do listu po czym schowała go do kieszeni. Dwadzieścia minut później stała już przy kominku w wierzy Gryffindor'u. Jednak nikogo nie było. Poczuła mały zawód, ale w tej samej chwili połowa gryfonów wyskoczyła zza mebli i zaczęli jej śpiewać 'Sto Lat”. Dziewczynie zrobiło się tak miło, że nie ukrywała łez. Wtuliła się w swoich przyjaciół później dziękowała im za tak wspaniała niespodziankę. Oczywiście dostała też mnóstwo prezentów. Zaklęciem odstawiła wszystkie do dormitorium. I z wspaniałym nastrojem udali się na zajęcia. Oprócz tego, że Gryffindor stracił u Snape'a z dwadzieścia punktów nic się nie wydarzyło. Po lekcjach trójka przyjaciół udała się do Pokoju Życzeń. Chcieli porozmawiać i pośmiać się jak za dawnych czasów. Upewnieni, że nikt za nimi nie idzie weszli do Pokoju. Znaleźli się na pięknej zielonej polanie, która była ozdobiona różnymi kwiatami. Usiedli pod drzewem. 
- Pamiętasz Hermiono jak w Proroku Codziennym Rita Skeeter napisała, że ty i Harry kręcicie ze sobą? - powiedział Ron rozkładając się jednocześnie kładąc głowę na kolanach Hermiony. Potter zakrył atak śmiechu wymuszonym kaszlem. Dziewczyna była lekko skrępowana zachowaniem Weasley'a jednak nic nie powiedziała na temat jego zachowania. 
- Tak, pamiętam to doskonale. Jeszcze napisała, że mam zamiar podrywać Wiktora... Jezu jak ja jej nie lubię. - powiedziała lokata. 
- Zastanawiam się co by było gdyby Neville nie zgubił swojej ropuchy, a ja nie pomogłabym mu jej szukać. Ciekawa jestem czy przyjaźnilibyśmy się teraz. To wszystko co razem przeżyliśmy, te wszystkie przygody, kłótnie. - Tu spojrzała wymownie na Rona na co on się zaczerwienił i prychnął. 
- Tak, ja też się nieraz zastanawiałem nad tym co by było gdyby nie Neville. Cóż muszę przyznać, że to właśnie jemu i Jego ropusze zawdzięczamy naszą przyjaźń. - Powiedział Harry. Hermiona była taka szczęśliwa, że nie mogła opisać tego słowami. Los dał jej dwójkę wspaniałych przyjaciół, oczywiście nie zawsze było wszystko idealnie, ale przecież czy życie zawsze układa się po naszej myśli? Byli rodziną i nie mieli zamiaru tego zmienić. Niecałą godzinę później wyszli z Pokoju Życzeń i udali się w stronę wierzy. 
- Słuchajcie ja pójdę jeszcze do – jednak przyjaciele postanowili za nią dokończyć. 
- Do biblioteki. - powiedzieli chórem. Dziewczyna się zaśmiała i poszła w przeciwną stronę. Chwilę później za zakrętem usłyszała jak dwie osoby rozmawiają. Bez namysłu stwierdziła, że to dziewczyna i chłopak. Stanęła więc za jedną ze zbroi i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie. 
- Przecież było nam tak dobrze Draco. Dlaczego chcesz zakończyć coś wspaniałego. Już nie pamiętasz co zdarzyło się rano? - usłyszała głos dziewczyny. Nie wątpliwie to była kolejna zdobycz Malfoy'a, którą właśnie rzucał. Hermiona przewróciła oczami i słuchała dalej. 
- Powiedziałem jasno, że to koniec i nie mam zamiaru się powtarzać. A teraz zejdź mi z oczu głupia blondyno. - odpowiedział jej tym swoim kpiarskim głosem. Brązowooka usłyszała kroki które z każdą chwilą się do niej zbliżały. Głębiej wcisnęła się w ścianę. Usłyszała krzyk dziewczyny. 
- Jeszcze pożałujesz tego Malfoy! To jeszcze nie koniec rozumiesz?! To jeszcze nie konie, zemszczę się! - Blondynka odwróciła się i zaczęła biec. Hermiona to słyszała, ponieważ tamta miała obcasy. Już myślała, że jest bezpieczna kiedy naprzeciwko niej ktoś stanął. 
- No, no, no. Kogo my tu mamy. Panna Granger we własnej osobie. - Usłyszała skrzekliwy głos Filch'a. - Za mną! - Krzyknął, a dziewczyna udała się za nim. Czuła wstyd, że ktoś ją złapał o tej porze, bo było już grubo po 23, a według regulaminu uczniowie powinni być już w swoich dormitoriach. - Pan panie Malfoy też za mną! - Nie mogła uwierzyć, że koło niej idzie ślizgon co gorsza miał na swojej gębie ten uśmiech, którego Hermiona tak bardzo nienawidziła! 
- I co się szczerzysz kretynie? - zapytała blondyna z irytacja w głosie. 
- A co? Nie mogę? - i uśmiechnął się jeszcze bardziej. I na tym ich dyskusja się skończyła. Stanęli przed gabinetem profesora Snape'a. Pod dziewczyną ugięły się kolana! Ona i kara?! Ale jak to? Przecież była taka przykładną uczennicą. Jak to będzie wyglądać... We troje weszli do gabinetu. 
- Severusie przyprowadziłem Ci dwoje uczniów, którzy nielegalnie szwendają się po zamku... Ohh... Gdyby można było stosować dawne kary, te łańcuchy były tak długo nie używane. - powiedział woźny, ale Snape się tym nie przejął tylko kazał mu wyjść. 
- Proszę, proszę. Co ja tu mam. Draconie nie spodziewałem się tego po Tobie, że będziesz spędzał z nią czas. - zaczął mówić, ale ślizgon mu przerwał. 
- Ja z nią nigdzie nie byłem. Po prostu napatoczyła się na Filch'a. - Powiedział przez zęby. - Rozumiem, w takim razie oby dwoje widzę jutro u siebie o 20:00. Minuta spóźnienia i stracicie punkty. A teraz wynocha! - Krzyknął. Dziewczyna i chłopak wyszli od profesora. Granger była wkurzona, przecież ma urodziny! Dlaczego spotyka ją coś takiego właśnie w dzień, na który czekała tak długo! Już miała odchodzić kiedy Draco złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. 
- Słyszałem, że masz dzisiaj urodziny Granger. Najlepszego...  I więcej nie szpieguj.- Powiedział to i dał jej buziaka w policzek po czym oddalił się ze swoim Malfoy'owskim uśmiechem który tak ją drażnił. Ona stała chwilę jakby była sparaliżowana, nie mogła z siebie ani jednego słowa wydusić. Chwilę potem siedziała już w Pokoju Wspólnym. Na szczęście nie było nikogo więc w spokoju mogła pomyśleć. Przecież miała iść tylko do biblioteki. 
- Głupia, ciekawska Granger! - zganiła się w myślach i ruszyła do dormitorium.

* * *

Był z siebie zadowolony. Zadowolony z tego co zrobił. 
- Głupia, słaba Granger. - powiedział do siebie i usiadł na kanapie. Wziął do ręki Ognistą Whisky i popijał z niej co jakiś czas z uśmiechem. 


________________________________
Obiecałam, że dodam i dodałam. Jest dłuższa od reszty więc może przypadnie wam do gustu. 
Co do prośby o pisanie dialogów od nowej linijki - nie potrafię. Za bardzo się przyzwyczaiłam, ale się postaram ;-) 
a teraz Enjoy! 
Niestety nie wiem kiedy się pojawi następna notka, bo w tym tygodniu będę miała niezły zapiernicz, ale się postaram dodać coś w weekend. ;-)    

17:21

fourth letter

"...Powiedz mi..."


 
Tańczyła w prześlicznej zielonej sukni do kostek...
Wokół niej wirowały inne pary...
Kiedy poruszała się w tańcu czuła jakby coś niewidzialnego unosiło ją do góry...
Była zachwycona, rozmarzona, i zakochana...?
Tak, była zakochana, bo u swojego boku miała wymarzonego chłopaka...
Kochała go, a on ją...
Spojrzała na Jego twarz i zobaczyła...
- Malfoy! - Hermiona obudziła się i krzyknęła, w głębokim szoku podniosła się do pozycji siedzącej. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby ten kretyn nawiedzał ją w snach! Tego już było za wiele! - pomyślała i opadła na poduszki. Zostały dwie godziny do śniadania. Wstała więc z łóżka opatulona w kołdrę, podeszła do okna. Usiadła na parapecie, patrząc na mżawkę za oknem myślała o swoim śnie, o Draconie.


O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...”*

Dlaczego on? Pytała się w duchu. Przecież nic do niego nie czuła, ba nawet nie darzyła go sympatią. Przecież to absurdalne, żeby taka Hermiona Granger miała jakiekolwiek uczucia wobec tego ślizgona. Jednak było w nim coś czego ona nie mogła określić. Miała dość tego, że gdzie by nie popatrzała, o czym by nie pomyślała tam jest ten kretyn. Kiedy spoglądała na jaśniejące niebo zdała sobie sprawę, że siedziała zbyt długo. Dość! Powiedziała sobie. Wstała z parapetu, wzięła ubrania i poszła do łazienki. Jakieś dwadzieścia minut później zarzuciła torbę na ramie i wyszła z pokoju. Pewien blondyn zawirował w głowie siedemnastolatki, wbrew uczuciom wmawiała sobie, że to nie prawda. W ogóle jak mogła myśleć w ten sposób o Malfoy'u. No przecież to jej wróg, przyszły śmierciożerca – o ile już nim nie był – koniec! Skarciła siebie w duchu, tylko jak miała zapomnieć, kiedy dwie pierwsze lekcje to eliksiry ze ślizgonami. Tak była pochłonięta myślami, że nie zauważyła nawet kiedy weszła do Pokoju Wspólnego. 
- Hermiona! Żyjesz? - zapytał Potter pstrykając jej przed oczami palcami. 
- O. Tak tylko się zamyśliłam. - odpowiedziała szybko. 
- Coś ostatnio często Ci się to zdarza. No, ale dobra chodźmy na śniadanie. Coś czuję, że te dzisiejsze lekcje nie będą należały do przyjemnych. Jak powiedział bliznowaty, takie lekcje były. Już na wejściu Snape zabrał Gryffindorowi 20 punktów. Dziewczyna walczyła sama ze sobą cz ysię odwrócić czy nie. Chciała zobaczyć Jego twarz. Snape oznajmił koniec lekcji, odwróciła głowę, ale zobaczyła tylko platynową czuprynę znikającą za drzwiami lochów. 
- I dobrze – pomyślała. W trójkę udali się razem w stronę cieplarni na lekcję dwie zielarstwa, tym razem pani Sprout przyniosła im jakieś nasiona, które mili zasadzić, a później oddzielić kwiaty od pędów. Hermiona próbowała wyrzucić ze swojej głowy podłego arystokratę lecz nie mogła. Doprowadzało ja to niemal do szału. Na szczęście mieli zielarstwo z puchonami, więc nie musiała na niego patrzeć. Zdecyduj ty się w końcu dziewczyno! Tak dłużej nie możesz. Później mieli jeszcze Obronę przed Czarną Magią i Wróżbiarstwo. Po zajęciach udał się do biblioteki, ponieważ miała do odrobienia pracę domową, a sama nie chciała siedzieć w Pokoju Wspólnym kiedy Ron i Harry trenowali Quidditcha.

* * *

Tego dnia ślizgon był bardzo rozkojarzony. Co nie umknęło jego przyjacielowi. 
- Smoku, widzę że Cię coś męczy. Powiedz mi. - odezwał się Zabini, siadając przy Malfoy'u. - Nic się nie dzieję. Po prostu ostatnio tak jakoś... - ale nie dokończył, ponieważ Blaise mu przerwał. 
- Jasne, tylko słuchaj. Ja mam oczy i dobrze widzę. Więc nie kręć mi tu. - powiedział lekko wytrącony z równowagi. 
- Stary słuchaj, nic się nie dzieje. - niebieskooki wstał i i wyszedł z Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Nie miał wyznaczonego celu, po prostu szedł przed siebie. W pewnym momencie się z kimś zderzył. Tylko nie to. Jeszcze jej tu brakowało. 
- Uważaj jak łazisz Granger. - rzucił w jej stronę. 
- Może zamiast bez sensu mówić to pomógłbyś mi wstać. - powiedziała mu t6onem pełnym irytacji. 
- Ja mam Ci pomagać? Czy Tobie już na mózg padło Granger? Jeszcze się szlamem ubrudzę. - szydził by z niej dłużej gdyby nie zauważył tej maleńkiej łzy na jej policzku. Dziewczyna jednak z szybkością ją otarła. Dracon nie wiedział co ma robić, jednak postanowił pomóc gryffonce. Podał jej rękę, a ona się zawahała. 
- Nie boisz się ubrudzenia szlamem? - zapytała, jednak chwyciła jego rękę. Chłopak przyciągnął ją do siebie tak, że patrzyli sobie teraz prosto w oczy. Lokata pod wpływem chwili po prostu wpiła się chłopakowi w usta, oboje byli zdezorientowani, jednak chłopak zareagował. 
- Chora jesteś?! Jak mogłaś co w Ciebie wstąpiło! Wredna szlama. - krzycząc na nią odszedł w stronę lochów. Hermionie zrobiło się przykro, cicho popłakując i zastanawiając co ona najlepszego zrobiła udała się do biblioteki.

* * *

Tej nocy blondyn nie spał za dobrze. Cały czas budził się, ponieważ śnił o tym, że jest razem z Granger. W końcu nie mogąc tego wytrzymać wstał i wziął małą fiolkę z zielonkawym płynem. Wypił go, a po dziesięciu minutach już spał. 

________________________________________________
 Przeeeeeeepraszam was, że nie dodawałam rozdziału, ale sprawy rodzinne mnie zatrzymały. 
Nie podoba mi się on, jest za krótki.... Obiecuje, że jeszcze dziś biorę się za następny i będzie on długi <3
Macie rozdział na Halloween. ;) Macie plany, bo ja chyba idę do Zamku ;3
Przypominam, że możecie pisać do mnie na gadu: 28055663
E-mail : dramione@onet.com.pl   
Wybaczcie mi proszę to spóźnienie z notką, ale zrozumcie mnie ; )  
Dziękuję za komentarze. Jesteście wielcy ;3  

18:20

third letter

to boli... cholernie...”

Obudził się z bolącą głową. Nie miał najmniejszej ochoty ruszać się z łóżka, ale poczuł głód. Wstał z łóżka ociągając się. Poszedł w stronę łazienki. Stanął przed lustrem i popatrzył się w swoje oczy. Jego stalowe tęczówki błyszczały jak nigdy. Jednak mało tym faktem się przejął. Odkręcił wodę i chlusnął sobie nią w twarz. Trochę się rozbudził. Postanowił również, że napije się trochę, może zniknie jego kac? Po odświeżeniu się i ubraniu udał się do Pokoju Wspólnego Slytherin'u. 
- Dracusiu! Kochanie! - Usłyszał najbardziej znienawidzony przez niego głos. 
- Odczep się ode mnie Parkinson! Czy ja Ci nie mówiłem żebyś nie mówiła do mnie „Dracusiu” ! - Wyrywając się z jej uścisku i zostawiając zupełnie zbitą z tropu podszedł do Zabiniego. 
- I jak się trzymasz Smoku? Nie wyglądasz... 
- Zab jednak nie mógł dokończyć, bo Malfoy mu przerwał. 
- Słuchaj, to co wydarzyło się wczoraj to była tylko mała chwila słabości. To już się nie powtórzy. Słowo Malfoya. - Nie czekając na odpowiedź przyjaciela wyminął go bez słowa i udał się na śniadanie przy obstawie Crabbe'a i Goyle'a.
Hermiona, odświeżona i wyszykowana pobiegła z Ginny do Pokoju Gryffonów. Razem z przyjaciółmi zeszli na śniadanie. Brązowooka myślała wtedy, że ten dzień będzie wspaniały, bo właśnie dzisiaj mieli iść do Hogsmeade. Umówili się, że najpierw udadzą się do Tzech Mioteł na kufel piwa kremowego, a później pochodzą po prostu po miasteczku. Hermiona zapomniała już o Draconie. Wchodząc do Wielkiej Sali czuła na sobie czyjś wzrok jednak się tym nie przejmowała, przecież to naturalne, że ktoś na kogoś się patrzy. Przyjaciele usiedli przy stole i zaczęli się zajadać. Kiedy Hermiona ugryzła ostatni kawałek bułki, powiedziała trójce, że idzie do biblioteki napisać wypracowanie na eliksiry. Po czym wstała i udała się do swojego 'azylu', gdzie mogła chociaż na chwilę wśród wszystkich książek odpocząć. Wyciągnęła ze swojej torby dwie rolki pergaminu i pióro. Miała napisać wypracowanie na temat Nalewki z Piołunu. Szło jej dosyć szybko. Po niecałych dwóch godzinach zadowolona Gryffonka odłożyła pergamin i miała zamiar wstać od stolika kiedy za jej plecami odezwał się drwiący głos, którego niestety nie mogła pomylić. W tej chwili chciała stać się nie widzialna, po prostu chciała zniknąć. 
- No...no...no Granger. Takie szlamy jak ty powinno się omijać. Może tak usuniesz mi się z drogi... Szlamo! - Ostatnie słowo niemal krzyknął. - Wiesz Malfoy... - Hermiona zebrała się na odwagę i powiedziała 
– Nie rozumiem osób Twojego pokroju. Jesteś cholernym arystokratą. Po prostu kretynem. Jeśli brzydzisz się Szlam to po co za mną łazisz i na każdym kroku poniżasz.?! - W jej oczach zebrały się łzy, które tak bardzo chciała ukryć, przecież ten dupek jeszcze bardziej by ją poniżał. Zacisnęła usta i z trudem powstrzymała łzy cisnące jej się do oczu. Już miała zamiar iść w stronę wyjścia kiedy poczuła, że coś ściska ja za rękę. 
- Nie. Waż. Się . Nigdy. Więcej. Tak. Do mnie. Mówić. Szlamo! - Powiedział z furią w oczach. Bardzo bolały ją jego słowa. Nigdy nie pomyślała, że te słowa mogą ją kiedyś zaboleć, a jednak tak się stało. W tym momencie Hermiona odwróciła się do Dracona, patrząc w Jego stalowe tęczówki powiedziała. 
- Jak możesz być, aż takim dupkiem?! Gdybyś miał chociaż trochę sumienia uświadomiłbyś sobie, że nawet taka Szlama jak ja ma uczucia! Może Cię to mało obchodzi, ale przez te sześć lat upokorzeń z Twojej strony nie czułam czegoś takiego jak teraz. Czuje pustkę, smutek, żal. Myślałam, że kiedyś zmądrzejesz Malfoy, ale jednak się pomyliłam co do Twojej osoby. Mam dość! Nienawidzę Cię kretynie! Puść mnie! - Nie panowała nad tym co mówi, po prostu wyrzuciła to z siebie. Kiedy już zdała sobie sprawę z tego co powiedziała z jej oczu zaczęły płynąć coraz większe łzy. 
- Granger! Uspokój się! Pogódź się z tym kim jesteś! Nikt tego nie zmieni! - Przyciągnął ją do siebie i szepnął do ucha. 
- Jak ty w ogóle możesz … - Nie dokończyła ponieważ przerwał jej. 
- Granger... Granger... Granger... Jak ty jeszcze dużo nie wiesz. 
- A co mam wiedzieć, że jestem czarownicą z rodziny mugoli?! Tak Malfoy wiem o tym! Proszę bardzo! Droga wolna, możesz mnie dręczyć! Tylko wiedz, że to boli... cholernie. - Ostatnie słowo szepnęła. Dracon nie wiedział co się dzieje. Nigdy jeszcze mu się nie postawiła w taki sposób, do tego jeszcze te nieczyste łzy. W tym momencie jednak go to nie obchodziło, przysiągł Diabłowi, że to był ostatni raz kiedy okazał słabość do Niej! Zaczerpnął powietrza i upajał się kwiatowym zapachem włosów dziewczyny. W końcu obrócił przodem płaczącą Gryffonkę i powiedział. 
- Wiesz co... Tak naprawdę mnie nie znasz. - Puścił dziewczynę, a ona przez krótką chwilę zastanawiała się nad ostatnimi słowami chłopaka. Nie chcąc znów go zobaczyć, zebrała swoje rzeczy i pobiegła do swojego dormitorium. Nie zatrzymał jej. Do obiadu było jeszcze mnóstwo czasu, więc postanowiła, że położy się na krótką chwilę i zamknie oczy. Zanim usnęła przypomniała sobie tę przykrość, którą wyrządził jej Malfoy, mimo tego, że dopuścił się czegoś takiego nie czuła do niego złości... co czuła? Sama nie wiedziała. Zasnęła z tysiącami myśli.
On natomiast nie przejmował się tym co zrobił. Wręcz przeciwnie, był zadowolony. Szlama ma uczucia. Pff... I co z tego, nigdy nie przejmował się tym więc po co ma zacząć? Został wychowany, by gnębić takich jak ona. Od małego miał wpajane, że czarodzieje nieczystej krwi, dzieci mugoli, nie powinni w ogóle istnieć.

* * *

Obudziła się pół godziny później, postanowiła, że zapomni o tym co ją spotkało, ale nie zamierzała wybaczać temu kretynowi, co to to nie. Nadal lekko zmęczona udała się do łazienki. Piętnaście minut później schodziła do Pokoju Wspólnego Gryffonów. Usiadła na fotelu obok Ginny i wpatrywała się w kominek. z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki.
 - Hermiona, co się dzieję? Od paru dni jesteś taka przygaszona. Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć. - Gryffonka nie wiedziała czy powiedzieć przyjaciółce o tym, że Draco coraz częściej pojawia się w jej myślach, snach? Zamiast tego odpowiedziała. 
- Ginn proszę pogadajmy o tym wieczorem to nie jest odpowiednie miejsce. - i uśmiechnęła się. - Mam nadzieję, że wszystko mi powiesz. A mam takie pytanie. - powiedziała już ciszej Ruda. 
- Czy to ma jakiś związek z Draconem? - W tym momencie brązowooka była w mocnym szoku. Skąd... skąd Ginny mogła wiedzieć. Czyżby aż tak to było widać, że się w niego wpatruję... Przecież robiła to tak by nikt nie widział, a jednak jej bystra przyjaciółka zauważyła. Czy ktoś jeszcze? 
- Eeee... Ja nie... 
- Spokojnie, rozumiem, później. - I odeszła z uśmiechem na twarzy, pozostawiając dziewczynę w szoku. 
- Hermiona, chodź idziemy na obiad. - Krzyknął Harry. 
- Już idę. - Wstała z fotela i razem z przyjaciółmi udała się na obiad. Wchodząc do Wielkiej Sali w drzwiach minęli się z.. z Malfoy'em, a jakżeby inaczej. Wiecie jak to jest, kiedy na filmach pokazują coś w zwolnionym tempie? Hermiona właśnie się tak poczuła. Kiedy blondyn przeszedł koło niej, zupełnie ja ignorując poczuła coś dziwnego, w pewnym momencie miała wrażenie, że popatrzał się jej prosto w oczy, ale trwało to zaledwie ułamek sekundy. Skołowana dziewczyna usiadła wraz z przyjaciółmi przy stole gryffonów. Obiad minął im w dosyć przyjaznej atmosferze. Jakąś godzinę później udali się do wioski na ostatnie zakupy przed świętami.

* * *

Kiedy mijali po raz czwarty jeden sklep Ron nie wytrzymał i powiedział. 
- Hermiono! Przecież mieliśmy iść do Trzech Mioteł najpierw, a nie łazić bez celu w tę i z powrotem! 
- Oj Ron! Słuchaj to jest ostatni wypad do Hogsmeade przed świętami, szukam jakiś prezentów! O poczekajcie. Zaraz wracam. - Krzyknęła gryffonka i zniknęła w jednym ze sklepów. 
- Stary, jak tak dalej pójdzie to zostanę bez palców u stóp. Zamarzły mi już na kamień. - Skarżył się rudzielec. 
- Daj spokój, to Hermiona, wiesz przecież, że ona zawsze wszystko musi mieć idealne. - Odpowiedział przyjacielowi Potter.
Jakieś piętnaście minut później cała trójka siedziała już przy stoliku w Trzech Miotłach i popijała Kremowe Piwo.
Lokata zapomniała już co działo się przed obiadem, razem z przyjaciółmi zaczęła wspominać minione lata w Hogwarcie. 
 - A pamiętacie jak Harry dostał Mapę Huncwotów? Nigdy bym nie pomyślała, że stworzył ją Twój ojciec wraz z przyjaciółmi, Harry... - zaczęła dziewczyna. 
- O taak Hermiono, to była wspaniała przygoda, albo jak cofnęliśmy się w czasie, żeby uratować Syriusza i Hardodzioba... - Dodał Potter. 
- Jednak ja dalej nie mogę uwierzyć, że ukrywałaś przed nami ten cofacz czasu czy jak to tam się nazywało. - Wtrącił Ron. 
- Nie mogłam powiedzieć, obiecałam, ale było minęło. A teraz to już chyba powinniśmy wracać, bo robi się późno. Ubrali się i już pięć minut później szli drogą prowadzącą do Zamku. - Jak zimno... Najchętniej usiadłabym teraz przy kominku i nic nie robiła. - odezwała się brązowooka. 
- Jeszcze trochę, za jakieś piętnaście minut powinniśmy być już na błoniach. A swoją drogą... Zrobiliście referaty na Opiekę nad Magicznymi Zwierzętami? Te o Hipogryfach...? - Zapytał Harry. 
- Jasne, ja już swój zrobiłam, chociaż nie rozumiem dlaczego Hagrid każę nam zrobić go, przecież to samo było w czwartej klasie. A ty Ron? - zapytała dziewczyna. 
- Emm... Ja.? Ah, no ba ja ten, no bo ja go jeszcze tak jakby nie skończyłem. Pomożesz mi Hermiono? - zwrócił się do przyjaciółki. Ona nie wiedziała co odpowiedzieć, przecież to głupio odmówić mu, ale z jednej strony przez te wszystkie lata to ona pomagała im w zadaniach... No cóż, ale nie wypada odmówić. 
- Jasne Ron, ale następnym razem radzisz sobie sam. - Powiedziała i ruszyła szybszym tempem w stronę Zamku.

* * *

- Ron, przyłóż się bardziej do tego wypracowania! No przecież przerabialiśmy już Hipogryfy, chociaż postaraj się. - powiedziała zmęczonym głosem. Wspólnymi siłami dokończyli referat Rona. Niedługo po tym dziewczyna poszła do swojego dormitorium. Wzięła swoją piżamę i udała się w stronę łazienki. Kiedy wychodziła z łazienki usłyszała ciche pukanie w okno, zobaczyła malutką płomykówkę. Sowa była szkolna więc wiedziała, że to ktoś ze szkoły, tylko kto? I ie zastanawiając się ani minuty dłużej wpuściła sówkę do pokoju, po czym odczepiła list. Nie miał dużo tekstu, ale Hermiona czytała go wiele razy i zastanawiała się kto mógłby wysłać jej go...

Za niedługo będziemy ze sobą spędzać więcej czasu... A tak poza tym ładnie dziś wyglądałaś.”

Nie miała pojęcia też do kogo należy to pismo, trochę się przeraziła, ale szybko stwierdziła, że to jakiś głupi żart. Schowała list do kufra i położyła się. Pomyślała o drugiej części tego listu. Milo jej się zrobiło. Nigdy jeszcze nikt nie przysłał jej tak miłej wiadomości, a za razem tak tajemniczej. Tej nocy kiedy gryffonka smacznie spała, młody Malfoy chodził po swojej komnacie co chwilę spoglądając na swoje łóżko gdzie spała pewna blond piękność. Zastanawiał się czy dobrze robi sypiając ze ślizgonką, która w pewnym sensie go pociągała, ale Dracon miał zasady. Dla niego nie liczyły się cudze uczucia, chodziło o zaspokojenie swojego pragnienia, bycia z kimś blisko, ale nie na tyle ile płeć przeciwna myślała, sypiał z różnymi dziewczynami, ale nie wplątywał się w takie coś jak „długie związki”, wytrzymywał z nimi góra tydzień i porzucał. Niemal każda dziewczyna ulegała jego urokowi, jego oczom, jego słowom. Zgadzały się prawie na wszystko. Czego chcieć więcej. 
- I kolejna odhaczona na mojej liście. - szepnął sam do siebie z chytrym uśmieszkiem. Podszedł do łóżka i położył się koło blondynki z rękami za głową. Musiał się wyspać, bo ta wstrętna ropucha – MacGonagall – chciała go widzieć przed lekcjami. Ciekawe po co? - prychnął i próbował zasnąć. Parę minut później już spał. 



____________________________________________
Strasznie pisało mi się ten rozdział.
Sama nie wiem czy jestem z niego zadowolona, więc ocenę pozostawiam wam ;*
Postarajcie się proszę z komentarzami pysiaki <3  
Enjoy!  :D

18:48

second letter


...nie zdawał sobie sprawy z tego, że płaczę...”

***
Dwa Lata Później...

Kiedy obudziła się, na zewnątrz była jeszcze noc.
Odwróciła głowę i spojrzała na budzik. Było w pół do piątej nad ranem. Gryfonka kręciła się w swoim łóżku. Za nic nie mogła zasnąć. Była lekko rozbudzona i nie chciało jej się spać. Na całe szczęście była sobota... Przynajmniej nie musiała wstawać na lekcje.
Podniosła się do pozycji siedzącej, zapaliła lampkę i wyciągnęła spod poduszki mały pamiętnik oraz pióro. Zaczęła opisywać minione dni. Pisała o swoich przyjaciołach, zaczęła wspominać o rodzinie, ale i o wszystkim co się działo w Hogwarcie przez te sześć lat jej obecności w szkole. Opisała spotkanie z Draconem i jej sen.

„ … od czasu kiedy przytulił... kiedy Draco się do mnie zbliżył przyśnił mi się co najmniej z sześćdziesiąt razy. Przez niego nie mogę się na niczym skupić. Cały czas myślę o nim.... Co się ze mną dzieje?! Przecież ja go nawet nie lubię... no dobrze, może przez to, że się mną zainteresował po balu zmieniłam swoje zdanie, ale tylko tak minimalnie. Zmieniłam zdanie o nim... Ale nie zapomną też tego, że zaczął się wyśmiewać z Rona, bo przecież rudzielec nie mógł się we mnie zakochać, o nie na pewno nie! Ja nie kocham Rona, on nie kocha mnie, a i jeszcze ja nie kocham Malfoya... tego arystokratycznego... Arystokratę! Dobra... Chyba pora znowu spróbować się przespać... „

Po napisaniu notki, Hermiona zerknęła na zegarek, pisała dobre pół godziny. Nie przyszło jej nic innego jak próbowanie zasnąć. Po jakimś czasie udało jej się. Spała może z niecałą godzinę. Około siódmej wstała z łóżka i udała się do łazienki. Stanęła przed lustrem, popatrzyła się w swoje wielkie orzechowe oczy. Były piękne. W swoim wyglądzie najbardziej zachwycała się oczami. Odziedziczyła je po matce. Tak jak zresztą urodę. Hermiona nie była brzydką dziewczyną. Miała kasztanowe włosy które kaskadą rozsypywały się na około jej twarzy. Szczupła, bez najmniejszej skazy. Była dobrą uczennicą. Jednak nie była popularna tak jak Jej przyjaciel Harry Potter. W sumie odpowiadało jej to, nie lubiła być w centrum uwagi. Ale jednak nie było to nieuniknione w niektórych przypadkach, ponieważ była przyjaciółką Chłopca-Który-Przeżył.
Czterdzieści pięć minut później Gryfonka ubrana w prześliczną niebieską sukienkę i szkolną szatę udała się do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, gdzie czekali na nią przyjaciele. Po czym udali się do Wielkiej Sali na śniadanie.
Hermiona nie długo musiała czekać, kiedy szła do wspólnego stołu gryffonów zobaczyła, że przygląda się jej nie kto inny jak Malfoy. Patrzyli sobie głęboko w oczy dopóki Ron się nie odezwał. 
- Ej, Herm. Wszystko w porządku? Patrzysz się na niego... no tak jakoś dziwnie. - powiedział z niesmakiem Ron. 
- Oh, Ron no przecież patrzę się na niego, bo on patrzy się na mnie. - Powiedziała momentalnie odwracając się od blondyna. Po minach przyjaciół widziała, że są strasznie zdziwieni jej odpowiedzią. No cóż, nawet Hermiona Granger czasami miała słabszy dzień. Ale... Nie ma żadnego 'ale', byli wrogami, są wrogami i pozostaną wrogami. Pomyślała. Przy stole Ślizgonów też nie było niemałego szoku. 
- Smoku! Halo? Co się tak patrzysz na tą szlamę Granger? Czyżbyś się zakochał ? - zapytał Blaise, po czym wybuchnął śmiechem. 
- Nie mów o niej „Szlamo”! - powiedział niebieskooki. Zanim zdążył ugryźć się w język, przyjaciel złapał go za nadgarstek i nie patrząc czy ktoś widzi wyciągnął go z wielkiej sali. Poszli w kierunku lochów, tak by nikt ich nie słyszał. 
- Draco... Znam Cię już tyle lat. Powiedz mi o co chodzi! - młody Malfoy nie wiedział o co chodzi przyjacielowi... albo wiedział tylko chciał, żeby to nie była prawda. 
- MALFOY! - krzyknął zdenerwowany przyjaciel. 
- NIE KRZYCZ NA MNIE DIABLE! CHCESZ WIEDZIEĆ PRAWDĘ?! NO TO SŁUCHAJ! OD WCZORAJ COŚ SIĘ ZMIENIŁO, A MIANOWICIE TO, ŻE JA CHYBA COŚ CZUJĘ DO TEJ SZL.. DO TEJ GRANGER! - wyrzucił z siebie Dracon. Nie obchodziła go opinia Zaba. Przecież on Draco Malfoy też miał prawo do uczucia, a takowe rozbudziła w nim Hermiona Granger... Nie panował nad tym sam! To po prostu było w nim. W pewnym sensie czuł do siebie obrzydzenie. On. Z potężnej rodziny czarodziejów, miał zostać przecież śmierciożercą! Jak mógł się zakochać w dziewczynie z brudną krwią?! - Draco, Draco posłuchaj mnie. - po cichu powiedział Zabini. Podszedł do blondyna i przytulił jak brata. Malfoy nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że płaczę. 
- Spokojnie stary. Miłość nie wybiera. Masz prawo ją kochać, tylko ja nie jestem pewny czy ona Ciebie darzy jakimś uczuciem, nie po tym wszystkim... Porozmawiaj z nią... powiedz co czujesz. - w tym momencie przerwał mu Draco. 
- Nie Zab! Nie mogę, ja po prostu nie dam rady. Powinienem już iść. Do zobaczenia Diable. 
- Smoku zaczekaj.! - Ale blondyn biegł już ku swojej komnacie... Miał tysiące myśli w głowie, tysiące pytań! Chciał zapomnieć! Bał się czegoś? Chyba tak. No już! Możecie się śmiać! Tak Dracon Lucjusz Malfoy się boi! Boi się odrzucenia, boi się miłości! Wpadł do pokoju jak strzała, udał się w kierunku barku i wziął do ręki butelkę samo napełniającej się Ognistej Whisky. Topił smutek w alkoholu, po parunastu łykach zapadł w sen...
U Gryfonów za dużo się nie działo. Siedzieli i każdy z każdym grał w szachy czarodziei. Dzień minął im na rozmowach i wygłupach.
W tym samym czasie kiedy Draco leżał pijany i nieprzytomny do Jego pokoju wpadł Zab.
- Stary co ty ze sobą zrobiłeś! - podszedł do szafki po czym wyciągną jakiś eliksir i wlał go do ust pijanego przyjaciela. Parę minut później Malfoy był już w miarę trzeźwy. 
- Draco! Opamiętaj się, minęły prawie dwa lata, a ty dalej nie możesz zapomnieć o niej! Powtórzę Ci to jeszcze raz! MASZ PRAWO JA KOCHAĆ! MASZ PRAWO KOCHAĆ HERMIONĘ GRANGER! - krzyknął przyjacielowi w twarz. 
- Diable ciszej jeszcze ktoś Cię usłyszy. Nie, nie zgadzam się z Tobą. Po prostu to się nigdy nie uda. Koniec tego tematu. Zamknięty raz na... zawsze. - dodał ciszej. 
- Pamiętaj Smoku, zawsze możesz na mnie liczyć i zawszę stanę po Twojej stronie. Tylko popatrz co się z Tobą dzieje przyjacielu. - Blaise powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Ślizgon myślał nad słowami przyjaciela, ale był tak zmęczony, że od razu padł. Usnął. 



 _____________________________________

Część Misiaczki ;3
Dziękuję, że ktoś tu zagląda i dał mi szansę. Doceniam to i bardzo dziękuję za komentarze, które dodaliście ;* 
Mam nadzieję, że będzie ich więcej. A teraz pa ;* 
Mam nadzieję, że sie podoba! 
Jak chcecie być informowani o notkach - piszcie na gadu - 28055663
Copyright © 2016 Draco & Hermione , Blogger