21:31

seventh letter


'Spotkajmy się o północy koło bijącej wierzby. '

 Gryffonka od dawna już była na nogach. Chciała się jeszcze poduczyć i sprawdzić czy aby na pewno zrobiła wszystkie zadania. Weszła do łazienki i skierowała się w stronę lustra, a następnie związała włosy w kitkę. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w nim i wyszła z powrotem do pokoju. Dzisiaj miała swój pierwszy patrol. Wszystko było fajnie, pięknie, ale dobijało ją to, że musiała chodzić i pełnić go właśnie z Pansy Parkinson – niezrównoważoną mopsicą, która na każdym kroku lepiła się do tego kretyna Malfoy'a. Niestety będę musiała wytrzymać jeszcze rok, o ile prędzej nie zabije tego arystokraty. - pomyślała Granger. Tak bardzo chciała go już nigdy w życiu nie zobaczyć. Zarzuciła na siebie szatę, wzięła do ręki torbę po czym zniknęła za drzwiami prowadzącymi do Pokoju Wspólnego. Zastanawiała się dlaczego każdy poranek poświęca na myślenie o tym kretynie. Stwierdziła, że dzisiaj będzie starała się go unikać. Jej wewnętrzny monolog przerwał rudzielec. 
- Hermiona! Idziesz z nami na śniadanie? - zapytał się. 
- Jasne! - odkrzyknęła mu. Podeszła do przyjaciół i pocałowała każdego w policzek. 
- Jak się spało? - zapytał wesoło Harry. 
- Nie narzekam, a ty co taki wesoły? - zapytała z uśmiechem dziewczyna. 
- No bo ten... no ja... - Potter zaczął się drapać nerwowo po głowie. 
- Całował się z moją siostrą. - Wykrztusił z siebie Ron. Po jego minie było widać, że jest niezadowolony. 
- W końcu Harry. Od zawsze wiemy, że ona Ci się podobała. I jak? - powiedziała brązowooka. Młody Weasley robił się coraz bardziej czerwony. 
- To moja siostra. - powiedział w końcu. 
- Serio Ron? Nie wiedzieliśmy. A tak poza tym to ja się bardzo cieszę. - odezwała się dziewczyna. 
- Ja też, nawet nie wiesz jak. - Powiedział jej Potter. Dalszą drogę do Wielkiej Sali pokonali w ciszy. Chwilę potem usiedli na swoich miejscach. Gryffonka zaczęła się rozglądać niby przypadkowo omiotła wzrokiem stół ślizgonów. Jednak nie znalazła tego kogo szukała.

Nie zamierzał pojawiać się dzisiaj na zajęciach. Rzucił na swój pokój zaklęcie wyciszające i zamknął drzwi, tak by nikt nie mógł wejść. Podszedł do barku i chwycił w jedną rękę Ognistą, a w drugą szklankę. Podszedł do kominka i usiadł wygodnie w fotelu. Z godziny na godzinę ślizgon był coraz bardziej pijany. Stwierdził, że nic mu już nie zostało. Wkrótce zostanie śmierciożercą, zabije dyrektora Hogwartu – Albusa Dumbledor'a... Nie potrafił sobie nawet tego wyobrazić. Czasami zastanawiał się jak to jest być normalnym nastolatkiem z normalnymi rodzicami. Bez problemów, bez tego zła. Po prostu zwykli czarodzieje. Ciszę ślizgona przerwało pukanie w szybę. Machnął różdżką i wpuścił czarną sowę do środka. Podleciała do niego. Chłopak wziął do rąk list i zaczął czytać.

' Synu.
Spotkajmy się o północy koło bijącej wierzby.
Lucjusz. '

Nie wierzył własnym oczom. Czemu tak szybko! Nie był jeszcze przygotowany na spotkanie z Ojcem. Niezbyt trzeźwy Draco wstał z fotela i chwiejnym krokiem ruszył w stronę barku. Wyjął fiolkę i chwilę później był w miarę trzeźwy. Zgniótł kartkę i wrzucił w płomienie kominka. Szybkim krokiem wyszedł z dormitorium. Chciał złapać Zabini'ego przed lekcjami. Bo co jak co, ale nie chciał się pojawiać na lekcjach. Zmierzał właśnie przez błonia kiedy dostrzegł przyjaciela, który się z kimś kłócił. Nie chciał żeby go zobaczyli więc podszedł bliżej i szybko schował się za drzewo. 
- Zniszczyłaś mu życie! Czy ty masz w ogóle mózg pod tymi włosami?! - krzyczał na dziewczynę Blaise. 
- Uspokój się Zab. Przecież nie chcesz by cały Hogwart dowiedział się o zadaniu młodego Malfoy'a... Co? - zapytała przy czym złośliwie się uśmiechnęła. 
- A tak poza tym. Mama Cię nie nauczyła Malfoy, że nie podsłuchuje się kiedy inni rozmawiają.?! - Stał jak sparaliżowany. Głos blondynki przeszył go jak strzała. W końcu nie okazując słabości wyszedł zza drzewa i podszedł do nich. 
- Melanie, a Ciebie matka nie nauczyła, że nie mówi się o kimś za jego plecami. - Posłał jej swój Malfoy'owski uśmiech. Dziewczyna była wściekła. 
- To jeszcze nie koniec arystokrato! - Rzuciła na odchodnym. Chwilę później zostali tylko we dwoje. 
- Diable powiesz mi o czym z nią rozmawiałeś? - zapytał przyjaciela. 
- O niczym ważnym. A ty co tutaj robisz? - powiedział. 
- Dostałem list od ojca... - nie dokończył, ponieważ przerwał im śmiech grupki drugoroczniaków. 
- Wieczorem pogadamy. - Krzyknął Smok. Po chwili biegł już korytarzami lochów. Wpadł do swojego dormitorium. Ruszył w stronę szafy i zaczął czegoś szukać.

* * *
- Harry, Hermiona! Widzieliście mój podręcznik do zielarstwa?- Krzyczał Ron biegając w tą i z powrotem. 
- Ron, jest tutaj. - Młoda gryffonka wskazała na stolik obok. 
- Dziękuję! Jesteś wspaniała. - krzyknął. - Chodźcie, bo się spóźnimy. - zaczął mówić Potter. Piętnaście minut później cała trójka siedziała w szklarni.



__________________________________
Z góry chciałam przeprosić za ten rozdział. 
Nie mam pojęcia czy mi wyszedł, ocenę pozostawiam wam.
Rozdział nie pojawiał się długi, iż, gdyż, ponieważ jestem bardzo chora.
Cały czas leżę, bo nie mam siły nawet się podnieść. 
Znalazłam trochę czasu i siły na napisanie notki.
Dziękuję wszystkim moim czytelnikom, obserwatorom i tym którzy znajdują parę minut na zostawienie komentarza. To dla mnie wiele znaczy. Dziękuję za motywację, za wszystko. Notka pojawi się jeszcze przed nowym rokiem! Obiecuję <3 

4 komentarze:

  1. Rozdział trzymający w napięciu xd
    Czekam na kolejny i mam nadzieję, że przed świętami Ci się polepszy ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdrowiej szybciutko :* jest boski juz nie mg sie doczekac nastepnrgo szybciutko pisz :PPP

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Skarbie, nominowałam Cię do Liebster Awards. Właź na just-dont-break-my-heart.blog.onet.pl ; ) .

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam za słowo odnośnie kolejnej notki ;)
    Mnie osobiście ta się podobała, ale zakończenie jakieś takie... wyrwane z kontekstu, ale tak zupełnie i na cacy. Szczerze to nie wiem, co o nim myśleć. Ale reszta - jak zawsze świetna!
    ~M.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Draco & Hermione , Blogger