22:38

twelfth letter

 ' Zachowałem się jak idiota. '


Weszli do Pokoju Życzeń.
Znajdowali się nad przepięknym jeziorem.
W oddali lekko migotało zachodzące słońce. Nad ich głowami melodyjnie śpiewały ptaki.
Wszędzie było czuć cudowny zapach kwiatów.
Malfoy trafił dokładnie tam gdzie chciał.
Popatrzał się na Hermionę. Rozglądała się na wszystkie strony chłonąc każdy szczegół tego miejsca. Uśmiechnął się sam do siebie. Do końca nie wiedział dlaczego przyprowadził swojego wroga do tego miejsca, ale już sam przed sobą nie mógł udawać, że zaczynał lubić tą dziewczynę .Podszedł do niej i położył swoją rękę na jej plecach. Odwróciła się do niego, miała lekko zaróżowione policzki.
- Tu jest pięknie. - szepnęła.
- Tak, wiem. Chodź usiądziemy tam. - pokazał w stronę małego pomostu i popchnął ją lekko w tamtym kierunku. Kiedy już siedzieli nastała pomiędzy nimi krępująca cisza.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? - po jakiś dziesięciu minutach Hermiona przerwała ciszę.
Co miał jej odpowiedzieć? Przecież sam tego nie wiedział.
- Więc? - ponagliła go dziewczyna.
- Ja... um. Sam nie wiem. Może chciałem cię jakoś lepiej poznać? - odpowiedział patrząc się w stronę zachodzącego słońca.
- Malfoy... przecież my się nienawidzimy.
- Hola! Kto w ogóle powiedział, że cię nienawidzę. - Gryffonka podniosła pytająco brew.
- No wiesz. Pokazujesz to na każdym kroku odkąd wpadłeś do przedziału w którym siedziałam? Nie, to wcale nie jest oznaka tego, że za mną nie przepadasz. - prychnęła na co Draco zaczął się śmiać.
- Powiedzmy, że zacząłem cię trochę bardziej tolerować.
- Jakbyś kiedykolwiek mnie tolerował. - mruknęła cicho dziewczyna.
- Nie możemy po prostu zapomnieć o tym co było i zacząć od początku? - zapytał młody Malfoy. Hermiona popatrzyła na niego z irytacją w oczach.
- Malfoy czy ty w ogóle myślisz? Nie da się zapomnieć sześciu lat, w których ktoś, czytaj TY, wyrządził mi krzywdę! Myślisz, że to mnie nie bolało? Zaskoczę cię. Też mam uczucia. Mimo tego, że odpowiadałam na twoje obelgi to w nocy płakałam, bo tak naprawdę nienawidzisz mnie za to, że moi rodzice są mugolami. Nie wiesz jaka naprawdę jestem. - Hermiona nawet nie wiedziała kiedy zaczęła być szczera z Dracon'em. On patrzał się na ni, nie wiedział co ma powiedzieć. Gryffonka miała rację.
- Przepraszam. Wiem. Masz rację. Zachowałem się jak idiota. - Dziewczyna momentalnie odwróciła się w stronę chłopaka. Nigdy w życiu nie sądziła, że usłyszy z ust chłopaka słowo ' przepraszam ' i to wypowiedziane w jej stronę. Nie potrafiła nic powiedzieć. Nagle jakby jej zabrakło słów. Czuła to, że przeprasza ją za coś więcej niż tylko raniące słowa. Jej złość minęła szybko.
- Draco... - nie dokończyła, ponieważ on jej przerwał.
- Wiem, że jesteś w tym momencie na mnie niesamowicie wkurzona, ale chciałem cię naprawdę przeprosić.
- Draco, wierzę ci. Mimo wszystko może uda mi się z tobą normalnie rozmawiać. - popatrzała na twarz Malfoy'a która w tym momencie wyrażała zaskoczenie. Hermiona zaczęła się śmiać. Chciała zacząć wszystko od początku.
- To znaczy, że...
- Tak to znaczy, że ci wybaczyłam i zaczniemy naszą znajomość od początku. - Uśmiechnął się do niej zadziornie.
- Więc. - wstał i podał rękę Hermionie. - Nazywam się Dracon Lucjusz Malfoy.
- dziewczyna wstała śmiejąc się.
- Jestem Hermiona Jean Granger. - brązowowłosą nagle naszła ochota na wrzucenie Malfoy'a do wody. Nie zastanawiając się ani minuty dłużej popchnęła go do jeziora. Śmiała się jeszcze głośniej niż wcześniej. Dopiero po paru minutach zauważyła, że chłopaka nigdzie nie ma. Była strasznie przestraszona. Rzuciła się na kolana i patrząc na nieruchomą taflę wody wołała głośno.
_ Malfoy! Wychodź, to nie jest śmieszne! Malfoy! - nagle usłyszała za sobą cichy chichot. Odwróciła się natychmiast i zobaczyła przed sobą mokrego ślizgona, który się z niej śmiał.
- Pożałujesz tego Granger. - zaczął się do niej zbliżać. Chwilę po tym dziewczyna z pluskiem wylądowała w wodzie, ponieważ skończył się most. Postanowiła odpłacić mu pięknym za nadobne.
- Draco! Ja nie umiem pływać! - przestraszony chłopak wskoczył z powrotem do wody i złapał ją w pasie. Ona wyrwała mu się i złapała go za głowę podtapiając.
- Żartowałam! - krzyknęła. Nie przeszkadzało im to nawet, że byli w ubraniach. Bawili się świetnie. Nigdy, nawet w snach nie pomyśleliby, że mogą tak wspaniały dzień spędzić ze sobą.
- Zimno mi Draco.- powiedziała dziewczyna po jakimś czasie. Wyszli na brzeg. Draco usiadł na trawie i ściągnął koszulkę. Hermiona stała trochę speszona.
- Jak chcesz to chodź połóż się koło mnie. - powiedział po czym poruszył seksownie brwiami. Wszystko było lepsze niż stanie i marznięcie. Podeszła do niego i usiadła na trawie. On natomiast przytulił ją do siebie i położyli się na trawie. Dziewczynie było bardzo przyjemnie.
- Pamiętam cię takiego małego z ulizanymi włosami. Wyglądałeś wtedy przekomicznie. - w pewnym momencie odezwała się dziewczyna.
- Ja wyglądałem śmiesznie? Dziewczyno! To nie ja miałem szopę na włosach, ja miałem i nadal mam styl. - prychnął. Zaraz potem obydwoje się zaśmiali.
- Przepraszam bardzo, ale moje włosy zawsze były piękne i takie pozostaną. - podniosła się na łokciu i zamarła kiedy popatrzała się w jego oczy. Były cudowne. Coś pomiędzy szarym a niebieskim. Nagle chłopak zbliżył swoje usta do dziewczyny. Chciał ją pocałować. Tak cholernie tego chciał. Hermiona jednak odwróciła głowę.
- Draco, ja nie mogę.
- Spokojnie. Rozumiem. - położyła się z powrotem na tors chłopaka.
Nie wiedziała ile tak leżeli i milczeli. Nie była to niezręczna cisza, ale bardzo przyjemna.
- Draco, chyba musimy już wracać. - odezwała się w pewnym momencie.
- Huh, a tak. - zaczął się podnosić z ziemi. Wyglądał cudownie. Jego włosy były w nieładzie co dawało mu uroku. Założył koszulkę i wyciągnął rękę w stronę Granger.
- Dzięki. - powiedziała speszona.
- Nie ma za co. - i nie puszczając jej ręki ruszył w stronę wyjścia z Pokoju Życzeń.
Przed samym wyjściem się zatrzymał i spojrzał Hermionie prosto w oczy.
- Dziękuję ci za ten wspaniały dzień. Obiecuję, że już nigdy nie usłyszysz ode mnie żadnego przykrego słowa. - powiedział to po czym złożył na jej policzku pocałunek. Była tak oszołomiona, że nie mogła z siebie wydusić ani jednego słowa. Uśmiechnęła się tylko i pod wpływem impulsu przytuliła się do chłopaka. Nie odwzajemnił tego od razu, ponieważ nikt nigdy nie okazywał mu takich uczuć. Wyszli z Pokoju i nie oglądając się za siebie każdy ruszył w swoją stronę.

_______________________________________
wróciłam. obiecałam, ze nie zostawię tego bloga i zamierzam dotrzymać obietnicy.
ostatnio  opuściła mnie wena. Jednak bardzo dziękuję jednej osobie, a mianowicie Basi <3 słońce, dzięki tobie mogłam coś napisać. Ona dała mi takiego internetowego kopa w dupę. :D
Ona mi pomagała przy tym rozdziale. Jej pomysły bardzo się przydały. <3 DZIĘKUJĘ.

22:25

eleventh letter


 ' Niespodzianka. '

Przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej. Między nimi nie było ani kawałka wolnej przestrzeni.
Kiedy dziewczyna chciała przyciągnąć jego głowę jeszcze bliżej on oderwał się od niej.
- Wiesz, że tak nie może być?
- Ale jak? - zapytała Hermiona ciężko dysząc. Była totalnie rozkojarzona. W jej głowię było tysiąc myśli na sekundę i cztery słowa : CAŁOWAŁAM SIĘ Z WROGIEM.
- Nie powinienem cię całować i odwrotnie. Wiesz o tym.
- To nie ja zaczęłam i to ty powinieneś skończyć to Malfoy. - odpowiedziała mu brązowooka.
- Oh... daj spokój. - powiedział, odwrócił się i zaczął iść.
- Stój! Myslisz, że jak mnie zaczniesz całować to później się stąd wyniesiesz?! Nie twoje doczekanie! W tej chwili się zatrzymaj. Musimy sobie coś wytłumaczyć. - Hermiona krzyczała idąc za nim.
Draco wyraźnie dobrze się bawił kiedy Granger krzyczała. Zatrzymał się i odwrócił w tym samym momencie ona wpadła na niego.
- I nie jestem... - spojrzała w górę i zobaczyła niebieskie tęczówki, które ją zahipnotyzowały. Nie mogła wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Kim nie jesteś księżniczko? - zapytał się Malfoy z chytrym uśmieszkiem.
- Ja... Oh! Mącisz Malfoy!
- Zapytałem się kim nie jesteś? - oderwała się od jego oczu i powiedziała niemal bezgłośnie.
- Nie jestem dziewczyną do towarzystwa... Ja też mam uczucia Malfoy. - Kiedy to powiedziała poczuła lekkie zażenowanie. Od kiedy ona tłumaczyła się temu ślizgonowi? Co jest z nią nie tak?
- I nie mów do mnie księżniczko... uh!
- Co tak ostro Granger. Ja próbuję być miły, a ty tak krzyczysz. Na mnie się nie krzyczy Granger, rozumiesz?
- A niby dlaczego? Kim ty do cholery jesteś?
- Jestem kimś więcej niż ty. Zapamiętaj to sobie. - szepnął jej na ucho.
- Dlaczego Malfoy? - zapytała szeptem chłopaka.
- Co dlaczego? - ślizgon był rozkojarzony. Nie wiedział co to takiego, ale coś go do niej przyciągało... I było to coś czego nie można ignorować.
- Dlaczego mnie tu przyciągnąłeś?
- Nie marudź. Masz ochotę Granger pójść gdzieś ze mną?
- Ja? - zapytała nieco zbita z tropu.
- A widzisz tu jakąś inną?
- Gdzie? - zapytała się.
- Niespodzianka. - i posłał jej jeden ze swoich uśmiechów.
Wahała się. Miała zaufać mu czy po prostu odejść.
Jak mówią, że trzeba słuchać głosu rozsądku, jednak ona wybrała co innego. Wybrała głos serca.
- To jak? Idziesz?
- Mhm.... - odpowiedziała, po czym ruszyła za nim w stronę Hogwartu.


_____________________
zbyt krótkie...

22:44

tenth letter

 ' Jak chcesz się poprzytulać po prostu powiedz. '





Minął tydzień odkąd Hermiona wyszła ze skrzydła szpitalnego.
Starała się nie myśleć zbyt często o blondynie, jednak nie zbyt jej to wychodziło.
Podczas pobytu w szpitalu zdała sobie sprawę, że tak naprawdę zakochała się w niebieskookim chłopaku. Zakochała się w młodym Malfoy'u. To uczucie rosło w niej od dawna jednak odpychała je od siebie.
Chłopak nie odwiedził jej więcej w skrzydle szpitalnym.
Kiedy mijali się na korytarzach Draco ani razu nie wyzwał młodej Gryffonki, nie zaszczycił jej nawet ani jednym spojrzeniem co było dziwne, ponieważ on nigdy nie tracił okazji aby nazwać ją szlamom.

Dziewczyna szła razem z Harry i Ronem w stronę Gospody Pod Świńskim Łbem. Dzisiaj przypadał dzień kiedy uczniowie mogli udać się do wioski Hogsmeade.
- Jak ja uwielbiam taką pogodę... Słońce, lekki wiatr, po prostu cudowna! - powiedziała Panna Granger do swoich przyjaciół. Przystanęła na chwilę i wystawiła głowę w stronę słońca.
- Chodźcie, mieliśmy iść się napić i zrobić jakieś zakupy przecież. - Zaczął marudzić jedyny rudzielec w tym towarzystwie.
- Od kiedy to ty taki za zakupami jesteś Ron? - Spytał podejrzliwie Harry.
Bo ona tak dziwnie stoi w tym słońcu, oh! Ludzie się patrzą Harry... - Szepnął Ron do Potter'a.
- Na co się patrzą? - W tym samym czasie obok nich pojawiła się Hermiona.
- Nic, nic... Chodźmy już. - Powiedział lekko speszony Ron.
- Okeeej. - powiedziała brązowooka. Harry próbował powstrzymywać śmiech, kiedy zobaczył morderczy wzrok Hermiony od razu przestał.
Weszli do gospody, zajęli miejsca w samym rogu pomieszczenie, gdzie nikt nie mógłby się przysłuchiwać ich rozmowie. Do trójki przyjaciół podeszła kelnerka, a oni zamówili trzy Piwa Kremowe.
- Dobra Hermiona. Może w końcu powiesz nam co tak naprawdę się stało w tamtą noc, bo przepraszam ale ja w tą historyjkę ze spadaniem ze schodów nie wierzę, dobrze wiemy, że zostałaś potraktowana jakimś zaklęciem. - Pierwszy odezwał się Harry.
- Emm... Naprawdę nic...
- Nie okłamuj nas. - Przerwał jej Ron.
- Obiecajcie mi, że nikomu nic nie powiecie, a tym bardziej nie zrobicie!
Zobaczyła jak Harry i Ron kiwają głowami w zgodzie.
Okej, więc tak. Jak wracałam z biblioteki zobaczyłam Malfoy'a, szedł w stronę lasu, więc za nim poszłam. Oczywiście starałam się by mnie nie zobaczył i tak było póki Bellatrix mnie nie zobaczyła i rzuciła we mnie zaklęciem. Później pamiętam tylko to jak ocknęłam się w Skrzydle Szpitalnym. Opowiedziałam wam to tak w skrócie, ponieważ sama za dużo nie pamiętam z tej nocy. - Hermiona popatrzała na Rona później na Harry'ego i z powrotem na Rona. Rudzielec aż kipiał ze złości.
- Jak ja dorwę tego...
- Nie Ron nikogo nie dorwiesz! Zrozumiałeś?!
- Hermiona chcesz mu tak wszystko odpuścić? Po tym co...
- On mi nic nie zrobił Harry. To była Bellatrix. Gdyby chciał żebym zginęła nie zaniósł by mnie do Skrzydła! - Hermiona stopniowo podnosiła głos.
- Wychodzę i nawet za mną nie idźcie. - Brązowooka wstała i wyszła z Gospody. Nie miała zamiaru wracać do Zamku. Udała się w stronę Herbaciarni Madame Puddifoot.. Zwykle chodzili tam zakochani, ale Hermiona miała ochotę na ciepłą herbatę. Myślała czy dobrze zrobiła mówiąc Ronowi i Harry'emu prawdę, ale lepsza najgorsza prawda niż kłamstwo, prawda?
- Ej! Granger poczekaj! - Usłyszała, że ktoś ją woła. Odwróciła się i zderzyła z czyimś torsem.
- Jak chcesz się poprzytulać po prostu powiedz. - Blondyn rozłożył ramiona i podniósł brwi.
- Nie w tym życiu Malfoy. - Dziewczyna prychnęła i odeszła od niego. - Czego chcesz? - zapytała.
- Nic. Chciałem się przyłączyć do twojej nudnej wędrówki. - Powiedział to i zaczął się śmiać ze swoich słów.
- Jesteś idiotą. - powiedziała brązowooka, już miała iść kiedy Draco złapał ją za nadgarstek.
- Nie mów tak do mnie. Mówię serio. Chciałem się do Ciebie przyłączyć. To gdzie idziemy? - zapytał i poszedł przed siebie.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę do Herbaciarni Madame Puddifoot. - powiedziała po czym wyprzedziła chłopaka.
- Czuli udajemy zakochanych skarbie? - podszedł do niej i zaczął zabawnie poruszać brwiami.
- Nie wiem co masz w swojej głowie, martwię się o twoją psychikę. I nie mów do mnie skarbie.
- Dobrze... SKARBIE!
- Malfoy!
- Dobrze, już. Chodź. - powiedział po czym wszedł do herbaciarni.
Dziewczyna popatrzała się przez ramię i bez najmniejszego wahania weszła za młodym Malfoy'em. W środku pachniało świeżo zaparzoną herbatą i cynamonem. Było tam mnóstwo zakochanych par. Czuła się dziwnie kiedy tak siadała do jednego stolika razem z Draco.
Siedzieli i śmiali się z dobrą godzinę. Chłopak nie myśląc ani chwili dłużej wziął gryffonkę za rękę i wyprowadził z pomieszczenia. Nie wiedział czym było to spowodowane, ale nie chciał zwlekać, ponieważ wiedział, że prędzej czy później rozmyśli się. Zaciągnął ją między budynki, złapał jej twarz w dłonie, zacisnął oczy i pocałował.
W Hermionie coś pękło. Nie opierała się temu pocałunkowi wcale. Wręcz przeciwnie, oddała go z jeszcze większą siłą.



____________________________________
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam.
Możecie mnie znienawidzić, ale na prawdę jest mi przykro, że tak późno dodałam rozdział.
Dopiero w piątek zaliczyłam przedmioty i odzyskałam na stałe internet.
Obiecuję, że już nigdy więcej nie zostawię was na tak długo ♥

18:38

ninth letter

' Trzymaj się Księżniczko '



Odwrócił się i zobaczył, że ciało dziewczyny upada na ziemię. Nie zastanawiając się ani minuty dłużej pobiegł do niej. 
- Co ty jej zrobiłaś?! Jesteś idiotką! - wrzasnął Draco w stronę swojej ciotki. Była nią Bellatrix Lestrange. 
- Uważaj na słowa młody. Nic się tej szlamie nie stało. Po prostu zemdlała, szkoda tylko, że nie umarła... - zaczęła się śmiać i zanim Dracon zdążył jej odpowiedzieć ta zniknęła. 
- Wracaj do zamku synu. Zostaw ją tutaj, jutro rano już będzie za późno żeby ją uratować i o jedną mniej. - odezwał się Lucjusz, był bardzo spokojny. Czego się dziwić... w końcu był śmierciożercą. Podszedł do syna i szarpnął nim czym odciągnął go od Gryffonki. 
- Puść mnie! - krzyknął na ojca. Ten natomiast przestał go trzymać i powiedział. 
- Pamiętaj Draconie po czyjej stronie jesteś. I pamiętaj o zadaniu! - I zniknął. Chłopak natychmiast wziął dziewczynę na ręce i dość szybkim tempem poszedł w stronę skrzydła szpitalnego.

* * *

Otworzyła oczy i natychmiastowo z powrotem je zamknęła. Jasne światło boleśnie raniło jej oczy. Usłyszała jak drzwi się otwierają i do środka wszedł nie kto inny jak jej rudowłosa przyjaciółka. Od razu się uśmiechnęła kiedy zobaczyła, że brązowooka patrzy się na nią. 
- Hermiona! - krzyknęła Ginny kiedy już rzuciła się jej na szyję. 
- Oj, przepraszam! - powiedziała kiedy usłyszała ciche syknięcie. 
- Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Jak to się stało? - Ruda zaczęła zasypywać przyjaciółkę pytaniami. Odpowiedziała na wszystkie oprócz jednego... Jak to się stało? Nie za dużo pamiętała, ale nie chciała powiedzieć Ginny prawdy, a tym bardziej jej okłamać. 
- Zemdlałam jak wracałam z biblioteki. - *o brawo! Pomyślała. - i spadłam ze schodów. - Czuła się okropnie mówiąc takie kłamstwo, jednak wiedziała, że gdyby powiedziała prawdę Ruda zabiłaby Malfoy'a. 
- Emm... Hermiona? Wiesz kto Cię tu przyniósł? - zapytała niepewnie przyjaciółka. Jej wyraz twarzy pokazywał, że jest zaskoczona. 
- Kto? - Zapytałam. 
- Malfoy. Ten cholerny arystokratyczny dupek! Najdziwniejsze jest jednak to, że był przerażony jak Cię niósł. Hermiona? - dziewczyna dostrzegła to, że Panna Granger spogląda wszędzie byleby tylko nie patrzeć na nią. 
- Ej! Popatrz się na mnie. Mi możesz powiedzieć prawdę. - powiedziała z troską. 
- Ale kiedy to co powiedziałam to prawda. - odpowiedziała 
– Udajmy, że Ci wierzę, ale ja nie odpuszczę. - Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, ponieważ drzwi do skrzydła szpitalnego ponownie się otworzyły. W ich stronę szedł Malfoy. 
- To ja was zostawię samych. - szepnęła Rudowłosa. Minęła się z chłopakiem i wyszła z sali. Usiadł na miejscu gdzie przed chwilą siedziała młodsza Gryffonka. Miał na sobie białą koszulę i jeansy, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, była pusta. Cisza która była między nami zaczęła być niezręczna. 
- Po co tu przyszedłeś? - Hermiona przerwała ja swoim pytaniem. On natomiast podniósł głowę i popatrzył jej się w oczy. 
- Cieszę się, że nic Ci nie jest. - powiedział w końcu. Wiele go kosztowało by w końcu to z siebie wydusić. Wstał z krzesła z zamiarem wyjścia jednak usłyszał głos dziewczyny. 
- Draco. Zaczekaj. - powiedziała ledwo słyszalnym głosem. Chłopak z niedowierzaniem w oczach odwrócił się w jej stronę, a ich spojrzenia znowu się spotkały. Z jednej strony chciał stamtąd uciec, a z drugiej chciał przy niej zostać. Chciał sam dopilnować tego, że nic jej nie będzie. 
- Po co mam zostać? - zapytał się jej z obojętną miną. Co jak co, ale Draco umiał nie okazywać swoich prawdziwych uczuć. Hermiona się zmieszała. Nigdy nie przypuszczała, że powie swojemu wrogowi by z nią posiedział. 
- Ja... Chciałabym żebyś powiedział mi o co w tym wszystkim chodzi. W co ty grasz Malfoy? - zapytała Panna Granger. Pierwszy raz chłopak nie wiedział co ma powiedzieć. 
- Nie powiem Ci nic Granger, a ty lepiej trzymaj język za zębami. - Wstał po czym nachylił się nad nią i szepnął do ucha. 
- Trzymaj się Księżniczko. - Zamurowało ją. Nie mogła się uspokoić. Mimo że był to jej wróg numer jeden to i tak jej policzki się zaróżowiły, a serce o mało nie wyskoczyło jej z klatki piersiowej. Wystarczyło jedno słowo, a w jej brzuchu pojawiło się tysiące małych motylków. Wiedziała jednak, że kwestią czasu jest wyciągnięcie od niego sekretu, którym nie chce się z nią podzielić. Już ona się o to postara. Stwierdziła, że położy się, mimo iż była dopiero 15 Hermionie chciało się spać. Z uśmiechem na ustach zasnęła. 


__________________________
Przepraszam za moją długą nieobecność, ale miałam swoje powody.
Po pierwsze urodziny, a po drugie żałoba.  
Mam nadzieję, że mimo tego dalej będziecie czytać i wybaczycie taką długość rozdziału. 
Następny niedługo się pojawi <3  

23:40

eighth letter



' ...Czarny Pan zmienił plany...'

Szukał, wywalał z szafy wszystkie ciuchy, aż w końcu znalazł to czego szukał. Schował przedmiot kieszeni i wyszedł z dormitorium. Nie doszedł jednak za daleko, ponieważ już od progu słychać było piski. 
- Dracusiu! Słońce co się z Tobą dzieje? Jesteś ostatnio taki poddenerwowany. Martwię się o Ciebie. - Parkinson podeszła do chłopaka i uwiesiła mu się na szyi. 
- Idź sobie, nie mam teraz na twoje chore paranoje czasu. Ostrzegam Cię po raz ostatni! Nie mów do mnie 'Dracusiu'! - Ostatnie zdanie niemal wykrzyczał w jej twarz. Wyrwał się z jej objęć i poszedł do Wielkiej Sali na obiad.
W Sali nie było dużo osób, bo tylko garstka. „Pewnie przyszli wcześniej” pomyślał arystokrata. Myślał, że już gorzej być nie może, a jednak. W drodze do stołu ślizgonów minął się ze 'świętą trójcą'. Już miał ochotę przejść obojętnie, jednak nie mógł się powstrzymać by nie dopiec tej brzydkiej Szlamie. 
- Ej Granger! Jak tak dalej pójdzie i dalej będziesz zadawać się z Wieprzlejem i Dzieckiem-Który-Przeżył to zgłupiejesz. Haha. - I zaczął się szyderczo śmiać. - A może już zgłupiałaś? - W dziewczynie się zagotowało. Podeszła do młodego Malfoy'a, przyłożyła palec do jego klatki piersiowej i zaczęła mówić. 
- Nigdy więcej Malfoy nie waż się wyzywać moich przyjaciół. W przeciwieństwie do Ciebie ja ich posiadam! Nie martw się, mi nie grozi zanik wiedzy, natomiast Twoja głupota się coraz bardziej pogłębia. - Powiedziała to i odeszła z przyjaciółmi. Draco stał jak wmurowany. Nikt nigdy nie postawił mu się tak jak ta szlama. Niestety nie mógł dopuścić do tego, że ona będzie z niego publicznie szydzić. Jedno wiedział na pewno. Pożałuje jeszcze tego. Nie chcąc robić z siebie obiektu zainteresowanie podszedł i usiadł na swoim miejscu.

* * *

- Jak mu dogadałaś Hermiona! No wow! Nie znałem Cię od tej strony! Brawo. - zaczął się zachwycać Ron. Harry od dawna podejrzewał, że młodemu Weasley'owi podoba się ich przyjaciółka, ale jak na razie wolał przymknąć na to oko, bo w sumie nie był tego pewien czy mu się nie zdaje. 
- A ty co o tym sądzisz Harry? - zadał pytanie Potter'owi.
- Ja... emm... no. Ja sądzę, że to było całkiem fajne? - powiedział przyjacielowi. 
- Dobra skończcie gadać na ten temat. - zaczęła Hermiona – Wiecie co? Chodźmy do Pokoju Życzeń. Dawno tam nie byliśmy. - I ruszyła szukać wejścia. Chłopcy poszli za nią. Siedzieli tam do kolacji, a po niej Ron i Harry poszli do Pokoju Wspólnego żeby zagrać w Magiczne Szachy Czarodziejów. Panna Granger za to udała się do biblioteki.

* * *

Draco nie wiedział co ma ze sobą zrobić, czas mu leciał zbyt szybko. Wcale nie chciał się spotykać z Lucjuszem, ale nie mógł się też nie pojawić, bo został by za to ukarany. Pozostało mu tylko czekać. Zapomniał, że umówił się z Zabinim. Zerwał się z fotela i poszedł do pokoju przyjaciela. Wszedł bez pukania. 
- Zab jesteś tu? - zapytał po wejściu do pokoju. - Jasne, chodź. - Usiedli oby dwoje, Diabeł podał Malfoy'owi Ognistą i powiedział. 
- Dobra stary mów co się dzieje. - Draco nie wiedział od czego ma zacząć. 
- Dostałem list od ojca. Napisał mi, że mam przyść dzisiaj o północy do Zakazanego Lasu. Nie mam pojęcia co chcę, moge się tylko domyślać. - powiedział popijając Whisky. 
- Smoku, a nie sądzisz, że może chodzić o Dumbledore'a? Może Czarny Pan zmienił plany? - zaczął zgadywać Blaise. 
- Nie. Co do zmiany planów, to nie. Może... - Siedzieli tak do jedenastej. W końcu Malfoy poszedł do siebie.

* * *

Szła właśnie korytarzem do Wierzy Gryffindoru kiedy zobaczyła kogoś wymykającego się z zamku. Wiedziała, że nie powinna, jednak poszła za tą osobą. Kiedy wyszła na błonia spostrzegła, że to na pewno nie jest kobieta, w świetle księżyca spostrzegła platynową czuprynę, nie miała wątpliwości, że był to nie kto inny tylko Draco Malfoy. Już chciała zawrócić kiedy chłopak zniknął w Zakazanym Lesie. Hermiona biła się ze swoimi myślami, jednak ruszyła za nim. Nie szła za daleko, bo już po paru minutach chłopak się zatrzymał. Ze strachem Granger spostrzegła, że oprócz Malfoy'a jest jeszcze jedna osoba. Dopiero po głosie poznała, że to nie kto inny, a Lucjusz Malfoy. 
- Cieszę się, że Cię widzę synu. Już balem się, że nie przyjdziesz.- Zaczął rozmowę ojciec chłopaka. 
- To się myliłeś. Przejdź do rzeczy. - powiedział z nutą rozdrażnienia Draco. 
- Spokojnie. Chciałem się Ciebie tylko zapytać czy wykonasz swoje zadanie. - Jednak słowa Lucjusza zagłuszyła inna osoba. 
- Lucjuszu, Lucjuszu, Lucjuszu... Jesteś taki naiwny. Może Draco jest sprytny, ale brakuję mu tego czegoś. Przecież on nie skrzywdził by muchy, a co dopiero... - Nie dane mu było dokończyć, ponieważ ciszę przerwał świst, a później Hermiona nie słyszała już nic. 



__________________________________
Notka parę minut przed północą! 
Jak obiecałam, jest to ostatni rozdział w tym roku. 
Chcę wam wszystkim z całego mojego serca życzyć SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2013! 
Nie będę przeciągać. Mam nadzieję, że dalej będziecie tak czytać i komentować moje wypociny. ;) 
Dziękuję za ponad 2000 wejść! Dziękuję <3    
Chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach? Macie jakieś pytania? Uwagi? U góry macie tak zwany ' KONTAKT ZE MNĄ
Enjoy!   

21:31

seventh letter


'Spotkajmy się o północy koło bijącej wierzby. '

 Gryffonka od dawna już była na nogach. Chciała się jeszcze poduczyć i sprawdzić czy aby na pewno zrobiła wszystkie zadania. Weszła do łazienki i skierowała się w stronę lustra, a następnie związała włosy w kitkę. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w nim i wyszła z powrotem do pokoju. Dzisiaj miała swój pierwszy patrol. Wszystko było fajnie, pięknie, ale dobijało ją to, że musiała chodzić i pełnić go właśnie z Pansy Parkinson – niezrównoważoną mopsicą, która na każdym kroku lepiła się do tego kretyna Malfoy'a. Niestety będę musiała wytrzymać jeszcze rok, o ile prędzej nie zabije tego arystokraty. - pomyślała Granger. Tak bardzo chciała go już nigdy w życiu nie zobaczyć. Zarzuciła na siebie szatę, wzięła do ręki torbę po czym zniknęła za drzwiami prowadzącymi do Pokoju Wspólnego. Zastanawiała się dlaczego każdy poranek poświęca na myślenie o tym kretynie. Stwierdziła, że dzisiaj będzie starała się go unikać. Jej wewnętrzny monolog przerwał rudzielec. 
- Hermiona! Idziesz z nami na śniadanie? - zapytał się. 
- Jasne! - odkrzyknęła mu. Podeszła do przyjaciół i pocałowała każdego w policzek. 
- Jak się spało? - zapytał wesoło Harry. 
- Nie narzekam, a ty co taki wesoły? - zapytała z uśmiechem dziewczyna. 
- No bo ten... no ja... - Potter zaczął się drapać nerwowo po głowie. 
- Całował się z moją siostrą. - Wykrztusił z siebie Ron. Po jego minie było widać, że jest niezadowolony. 
- W końcu Harry. Od zawsze wiemy, że ona Ci się podobała. I jak? - powiedziała brązowooka. Młody Weasley robił się coraz bardziej czerwony. 
- To moja siostra. - powiedział w końcu. 
- Serio Ron? Nie wiedzieliśmy. A tak poza tym to ja się bardzo cieszę. - odezwała się dziewczyna. 
- Ja też, nawet nie wiesz jak. - Powiedział jej Potter. Dalszą drogę do Wielkiej Sali pokonali w ciszy. Chwilę potem usiedli na swoich miejscach. Gryffonka zaczęła się rozglądać niby przypadkowo omiotła wzrokiem stół ślizgonów. Jednak nie znalazła tego kogo szukała.

Nie zamierzał pojawiać się dzisiaj na zajęciach. Rzucił na swój pokój zaklęcie wyciszające i zamknął drzwi, tak by nikt nie mógł wejść. Podszedł do barku i chwycił w jedną rękę Ognistą, a w drugą szklankę. Podszedł do kominka i usiadł wygodnie w fotelu. Z godziny na godzinę ślizgon był coraz bardziej pijany. Stwierdził, że nic mu już nie zostało. Wkrótce zostanie śmierciożercą, zabije dyrektora Hogwartu – Albusa Dumbledor'a... Nie potrafił sobie nawet tego wyobrazić. Czasami zastanawiał się jak to jest być normalnym nastolatkiem z normalnymi rodzicami. Bez problemów, bez tego zła. Po prostu zwykli czarodzieje. Ciszę ślizgona przerwało pukanie w szybę. Machnął różdżką i wpuścił czarną sowę do środka. Podleciała do niego. Chłopak wziął do rąk list i zaczął czytać.

' Synu.
Spotkajmy się o północy koło bijącej wierzby.
Lucjusz. '

Nie wierzył własnym oczom. Czemu tak szybko! Nie był jeszcze przygotowany na spotkanie z Ojcem. Niezbyt trzeźwy Draco wstał z fotela i chwiejnym krokiem ruszył w stronę barku. Wyjął fiolkę i chwilę później był w miarę trzeźwy. Zgniótł kartkę i wrzucił w płomienie kominka. Szybkim krokiem wyszedł z dormitorium. Chciał złapać Zabini'ego przed lekcjami. Bo co jak co, ale nie chciał się pojawiać na lekcjach. Zmierzał właśnie przez błonia kiedy dostrzegł przyjaciela, który się z kimś kłócił. Nie chciał żeby go zobaczyli więc podszedł bliżej i szybko schował się za drzewo. 
- Zniszczyłaś mu życie! Czy ty masz w ogóle mózg pod tymi włosami?! - krzyczał na dziewczynę Blaise. 
- Uspokój się Zab. Przecież nie chcesz by cały Hogwart dowiedział się o zadaniu młodego Malfoy'a... Co? - zapytała przy czym złośliwie się uśmiechnęła. 
- A tak poza tym. Mama Cię nie nauczyła Malfoy, że nie podsłuchuje się kiedy inni rozmawiają.?! - Stał jak sparaliżowany. Głos blondynki przeszył go jak strzała. W końcu nie okazując słabości wyszedł zza drzewa i podszedł do nich. 
- Melanie, a Ciebie matka nie nauczyła, że nie mówi się o kimś za jego plecami. - Posłał jej swój Malfoy'owski uśmiech. Dziewczyna była wściekła. 
- To jeszcze nie koniec arystokrato! - Rzuciła na odchodnym. Chwilę później zostali tylko we dwoje. 
- Diable powiesz mi o czym z nią rozmawiałeś? - zapytał przyjaciela. 
- O niczym ważnym. A ty co tutaj robisz? - powiedział. 
- Dostałem list od ojca... - nie dokończył, ponieważ przerwał im śmiech grupki drugoroczniaków. 
- Wieczorem pogadamy. - Krzyknął Smok. Po chwili biegł już korytarzami lochów. Wpadł do swojego dormitorium. Ruszył w stronę szafy i zaczął czegoś szukać.

* * *
- Harry, Hermiona! Widzieliście mój podręcznik do zielarstwa?- Krzyczał Ron biegając w tą i z powrotem. 
- Ron, jest tutaj. - Młoda gryffonka wskazała na stolik obok. 
- Dziękuję! Jesteś wspaniała. - krzyknął. - Chodźcie, bo się spóźnimy. - zaczął mówić Potter. Piętnaście minut później cała trójka siedziała w szklarni.



__________________________________
Z góry chciałam przeprosić za ten rozdział. 
Nie mam pojęcia czy mi wyszedł, ocenę pozostawiam wam.
Rozdział nie pojawiał się długi, iż, gdyż, ponieważ jestem bardzo chora.
Cały czas leżę, bo nie mam siły nawet się podnieść. 
Znalazłam trochę czasu i siły na napisanie notki.
Dziękuję wszystkim moim czytelnikom, obserwatorom i tym którzy znajdują parę minut na zostawienie komentarza. To dla mnie wiele znaczy. Dziękuję za motywację, za wszystko. Notka pojawi się jeszcze przed nowym rokiem! Obiecuję <3 

20:56

sixth letter


...podeszła do mnie i powiedziała, że mam... „


'Chodź, zatańczymy dla Nas ten ostatni raz.
Tu na zgliszczach świata, Piękna, noc uniesie Nas do gwiazd
i zamalujemy wszechświat Nasz bez używania farb,
akompaniamentem tętna rytmu serca nagich prawd. '


To nie była pierwsza noc kiedy brązowooka obudziła się zlana potem. Niemal każdej nocy w swoim śnie widziała oddalającego się Dracon'a w stronę Zakazanego Lasu. Zawsze kiedy chciała za nim iść po prostu się budziła. Tej nocy nie było inaczej.

* * *

Dziewczyna coraz częściej łapała się na tym, że myśli o młodym Malfoy'u. To było nie do zniesienia. Postanowiła porozmawiać ze swoim przyjacielem. Najpierw wzięła swoje rzeczy i weszła do łazienki. Około trzydziestu minut później ubrana w jasne jeansy i białą koszulkę wróciła do dormitorium. Zarzuciła na siebie szatę i pobiegła w stronę Pokoju Wspólnego Gryffonów. Niestety nie spotkała tam Harry'ego. Pomyślała, że ta sprawa może poczekać, a ona sama pójdzie na śniadanie. Nie dane jej było dojście do Wielkiej Sali, ponieważ zza rogu wyłoniła się profesor MacGonagall. 
- Panno Granger. Proszę za mną. - Gryffonka nic nie mówiąc poszła za nauczycielką. Minerwa doszła do swojego gabinetu i otworzyła drzwi przed lekko zdenerwowaną dziewczyną. Hermiona weszła do środka i zobaczyła, że nie są same. Oprócz nich było jeszcze siedem osób. W tym Potter. 
- No dobrze. Przejdę od razu do rzeczy. Zostaliście wybrani na Prefektów. Każdy będzie miał wydzielone dni oraz godziny patrolowania. Puchoni razem z krukonami, a ślizgoni z gryffonami. - w pomieszczeniu dało się słychać głosy oburzenia, szczególnie ze strony Gryffindor'u i Slytherin'u. 
- Pani profesor, czy to jest konieczne. - jęknęła Pansy Parkinson 
– Tak panno Parkinson. Tak zażądał dyrektor i tak będzie, a teraz tak. Dzisiaj patrol macie wy. - wskazała na Pansy, Dracon'a, Potter'a i Granger. Hermiona była załamana. Chciała się od niego uwolnić, a nie chodzić i patrolować z nim Hogwart. MacGonagal wręczyła wszystkim plakietki Prefektów, a Ravenclav'owi i Hufflepuff'owi kazała iść do swoich dormitoriów. 
- Wasza czwórka zaczyna swój obchód o godzinie dziesiątej, kończycie o czwartej. Pan Malfoy z panem Potter'em macie obserwować błonia, a wy dziewczęta korytarze. A teraz żegnam. - Kiedy Hermiona i Harry znaleźli się za zakrętem dziewczynie puściły nerwy. 
- Ja po prostu nie wierzę. Będziemy na nich skazani. Musimy iść do Dumbledore'a... - Nie dokończyła, bo wpadła na kogoś. 
- Uważaj jak chodzisz Granger! - No tak. A kogo ona się spodziewała. 
- Zostaw ją w spokoju Malfoy. - powiedział Harry i pociągną przyjaciółkę za rękaw. 
- Chory, arystokratyczny dupek! Jak coś takiego może chodzić po ziemi?! - Ledwo panując nad sobą brązowooka wraz z przyjacielem weszła do Wielkiej Sali. 
- Gdzie wyście się podziewali. Od rana was nie ma. - powiedział Ron z pełną buzią. 
- U MacGonagall. Zostaliśmy prefektami i ten ulizany kretyn wraz z mopsicą też. - Odpowiedziała lokata przez zęby. Jakiś czas później cała trójka udała się na zajęcia z zielarstwa.

* * *

Wracał właśnie z obiadu kiedy ni stąd ni zowąd stanęła przed nim blondynka. 
- Mówiłam, że jeszcze się spotkamy Draco. Myślisz, że dam Ci spokój? Ha ha. Jesteś w dużym błędzie... - On jednak nic sobie z tych słów nie robił. Wyminął ją i bez słowa skierował w stronę lochów. 
- Złotko... jeśli mnie nie wysłuchasz zapłacisz Czarnemu Panu. - Na te słowa stanął jakby go wmurowano w ziemię. Niechętnie i z obrzydzeniem odwrócił się w stronę Melanie. 
- O czym ty mówisz? - zapytał. Blondynka podeszła do niego i zaczęła szeptać do ucha. 
- Dracon'ie, masz do wykonania zadanie. Sam Czarny Pan myśli, że podołasz jednak ja w to wątpie... Ale nie będę sprzeciwiać się mu - Na jego czole pojawiły się kropelki potu. 
- Przejdź do rzeczy Melanie. - powiedział. 
- Masz zabić Dumbledore'a. - odpowiedziała mu i ze złośliwym śmiechem oddaliła się od niego. Ślizgon nie wiedział co ma zrobić. Był w kompletnym szoku. Pewnie spytacie czy się bał. Tak i to cholernie. Mimo że był Malfoy'em bał się jak nigdy. Chciał, żeby to wszystko okazało się głupim żartem. On wiedział, że nie da rady, a Voldemort to wszystko zaplanował. Jak mógł tak dać się oszukać. Wiedział, że tej nocy może spodziewać się sowy. Chłopak zamiast udać się do swojego dormitorium poszedł do przyjaciela. Wiedział, że mu pomoże. Niebieskooki przez moment się wahał, ale zapukał. Drzwi otworzył mu Blaise. 
- Co Cie sprowadza Smoku? - zapytał uśmiechając się od ucha do ucha. 
- Przyjacielu... pomóż mi... - Kiedy usłyszał przestraszony głos blondyna od razu przestał się śmiać. Wiedział, że tym razem nie chodzi o dziewczynę, ale o coś zupełnie innego. Zab wpuścił przyjaciela do pokoju po czym dał mu do ręki szklankę Ognistej. 
- Co się stało Draco? - zapytał przyjaciela siadając naprzeciwko niego. 
- Nie będę kręcił. Powiem Ci wprost. Pamiętasz Melanie? - zapytał młody Malfoy. 
- No jasne, ta blondynka tak? - odpowiedział. 
- Tak to ona. Ona jest tu na zlecenia Czarnego Pana. Kiedy szedłem do siebie podeszła do mnie i powiedziała, że mam... że mam... - Tutaj Dracon nie mógł już opanować emocji. Mimo tego, że on nie płakał nigdy teraz jego łzy spływały mu po policzkach. - Zabini był zupełnie zdezorientowany. Podszedł do niego i przytulił jak brata. 
- Mam zabić Dumbledore'a... Mam go zabić! - Diabła sparaliżowało. Nie wiedział co powiedzieć. To co usłyszał zaledwie parę sekund temu jeszcze do niego nie dotarło. W tym samym czasie do okna zapukała sowa. Draco podszedł i wpuścił ją do środka. Wyjął z jej dzioba list, a ta od raz odleciała.

Drogi synu!
Mam nadzieję, że dotarła do Ciebie wiadomość, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Czarny Pan powierzył to Tobie.
Mam nadzieję, że wykonasz dobrze zadanie. W końcu staniesz się jednym z nas.
Lucjusz. „

Przeczytał ten list parę razy i za każdym razem nie mógł uwierzyć. Czy on naprawdę zostanie śmierciożercą... A co jeśli nie zechcę? Czy umrze? Na te pytania nie znał odpowiedzi. Pół godziny później leżał już na swoim łóżku. Czas zastanowić się nad zadaniem – pomyślał. Jednak był jeden szczegół, który był bardzo istotny z którego Draco nie zdawał sobie sprawy. Nie wiedział jak on ma to zrobić. Nie zabijał nigdy. Był na to zbyt słaby. Czy to jego przeznaczenie? Z milionem podobnych pytań zasnął.

____________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale mój palec dopiero dochodzi do siebie. 
Starałam sie dodać nową notkę już w tamtym tygodniu, ale nie mogłam, bo strasznie bolało.  Ten rozdział jest.. hmm nie wiem jak go określić. W pewien sposób ukryty jest w nim mój smutek. Mi się on średnio podoba, a ocenę zostawiam wam <3 
P.s. Massive Thank you za tyle wyświetleń i komentarzy, jesteście boscy ;)  
U góry macie takie coś jak kontakt ze mną, więc w razie pytań zapraszam ;)


Copyright © 2016 Draco & Hermione , Blogger