„...podeszła
do mnie i powiedziała, że mam... „
'Chodź,
zatańczymy dla Nas ten ostatni raz.
Tu na zgliszczach świata, Piękna, noc uniesie Nas do gwiazd
i zamalujemy wszechświat Nasz bez używania farb,
akompaniamentem tętna rytmu serca nagich prawd. '
Tu na zgliszczach świata, Piękna, noc uniesie Nas do gwiazd
i zamalujemy wszechświat Nasz bez używania farb,
akompaniamentem tętna rytmu serca nagich prawd. '
To
nie była pierwsza noc kiedy brązowooka obudziła się zlana potem.
Niemal każdej nocy w swoim śnie widziała oddalającego się
Dracon'a w stronę Zakazanego Lasu. Zawsze kiedy chciała za nim iść
po prostu się budziła. Tej nocy nie było inaczej.
*
* *
Dziewczyna
coraz częściej łapała się na tym, że myśli o młodym Malfoy'u.
To było nie do zniesienia. Postanowiła porozmawiać ze swoim
przyjacielem. Najpierw wzięła swoje rzeczy i weszła do łazienki.
Około trzydziestu minut później ubrana w jasne jeansy i białą
koszulkę wróciła do dormitorium. Zarzuciła na siebie szatę i
pobiegła w stronę Pokoju Wspólnego Gryffonów. Niestety nie
spotkała tam Harry'ego. Pomyślała, że ta sprawa może poczekać,
a ona sama pójdzie na śniadanie. Nie dane jej było dojście do
Wielkiej Sali, ponieważ zza rogu wyłoniła się profesor
MacGonagall.
- Panno Granger. Proszę za mną. - Gryffonka nic nie mówiąc poszła za nauczycielką. Minerwa doszła do swojego gabinetu i otworzyła drzwi przed lekko zdenerwowaną dziewczyną. Hermiona weszła do środka i zobaczyła, że nie są same. Oprócz nich było jeszcze siedem osób. W tym Potter.
- No dobrze. Przejdę od razu do rzeczy. Zostaliście wybrani na Prefektów. Każdy będzie miał wydzielone dni oraz godziny patrolowania. Puchoni razem z krukonami, a ślizgoni z gryffonami. - w pomieszczeniu dało się słychać głosy oburzenia, szczególnie ze strony Gryffindor'u i Slytherin'u.
- Pani profesor, czy to jest konieczne. - jęknęła Pansy Parkinson
– Tak panno Parkinson. Tak zażądał dyrektor i tak będzie, a teraz tak. Dzisiaj patrol macie wy. - wskazała na Pansy, Dracon'a, Potter'a i Granger. Hermiona była załamana. Chciała się od niego uwolnić, a nie chodzić i patrolować z nim Hogwart. MacGonagal wręczyła wszystkim plakietki Prefektów, a Ravenclav'owi i Hufflepuff'owi kazała iść do swoich dormitoriów.
- Wasza czwórka zaczyna swój obchód o godzinie dziesiątej, kończycie o czwartej. Pan Malfoy z panem Potter'em macie obserwować błonia, a wy dziewczęta korytarze. A teraz żegnam. - Kiedy Hermiona i Harry znaleźli się za zakrętem dziewczynie puściły nerwy.
- Ja po prostu nie wierzę. Będziemy na nich skazani. Musimy iść do Dumbledore'a... - Nie dokończyła, bo wpadła na kogoś.
- Uważaj jak chodzisz Granger! - No tak. A kogo ona się spodziewała.
- Zostaw ją w spokoju Malfoy. - powiedział Harry i pociągną przyjaciółkę za rękaw.
- Chory, arystokratyczny dupek! Jak coś takiego może chodzić po ziemi?! - Ledwo panując nad sobą brązowooka wraz z przyjacielem weszła do Wielkiej Sali.
- Gdzie wyście się podziewali. Od rana was nie ma. - powiedział Ron z pełną buzią.
- U MacGonagall. Zostaliśmy prefektami i ten ulizany kretyn wraz z mopsicą też. - Odpowiedziała lokata przez zęby. Jakiś czas później cała trójka udała się na zajęcia z zielarstwa.
- Panno Granger. Proszę za mną. - Gryffonka nic nie mówiąc poszła za nauczycielką. Minerwa doszła do swojego gabinetu i otworzyła drzwi przed lekko zdenerwowaną dziewczyną. Hermiona weszła do środka i zobaczyła, że nie są same. Oprócz nich było jeszcze siedem osób. W tym Potter.
- No dobrze. Przejdę od razu do rzeczy. Zostaliście wybrani na Prefektów. Każdy będzie miał wydzielone dni oraz godziny patrolowania. Puchoni razem z krukonami, a ślizgoni z gryffonami. - w pomieszczeniu dało się słychać głosy oburzenia, szczególnie ze strony Gryffindor'u i Slytherin'u.
- Pani profesor, czy to jest konieczne. - jęknęła Pansy Parkinson
– Tak panno Parkinson. Tak zażądał dyrektor i tak będzie, a teraz tak. Dzisiaj patrol macie wy. - wskazała na Pansy, Dracon'a, Potter'a i Granger. Hermiona była załamana. Chciała się od niego uwolnić, a nie chodzić i patrolować z nim Hogwart. MacGonagal wręczyła wszystkim plakietki Prefektów, a Ravenclav'owi i Hufflepuff'owi kazała iść do swoich dormitoriów.
- Wasza czwórka zaczyna swój obchód o godzinie dziesiątej, kończycie o czwartej. Pan Malfoy z panem Potter'em macie obserwować błonia, a wy dziewczęta korytarze. A teraz żegnam. - Kiedy Hermiona i Harry znaleźli się za zakrętem dziewczynie puściły nerwy.
- Ja po prostu nie wierzę. Będziemy na nich skazani. Musimy iść do Dumbledore'a... - Nie dokończyła, bo wpadła na kogoś.
- Uważaj jak chodzisz Granger! - No tak. A kogo ona się spodziewała.
- Zostaw ją w spokoju Malfoy. - powiedział Harry i pociągną przyjaciółkę za rękaw.
- Chory, arystokratyczny dupek! Jak coś takiego może chodzić po ziemi?! - Ledwo panując nad sobą brązowooka wraz z przyjacielem weszła do Wielkiej Sali.
- Gdzie wyście się podziewali. Od rana was nie ma. - powiedział Ron z pełną buzią.
- U MacGonagall. Zostaliśmy prefektami i ten ulizany kretyn wraz z mopsicą też. - Odpowiedziała lokata przez zęby. Jakiś czas później cała trójka udała się na zajęcia z zielarstwa.
*
* *
Wracał
właśnie z obiadu kiedy ni stąd ni zowąd stanęła przed nim
blondynka.
- Mówiłam, że jeszcze się spotkamy Draco. Myślisz, że dam Ci spokój? Ha ha. Jesteś w dużym błędzie... - On jednak nic sobie z tych słów nie robił. Wyminął ją i bez słowa skierował w stronę lochów.
- Złotko... jeśli mnie nie wysłuchasz zapłacisz Czarnemu Panu. - Na te słowa stanął jakby go wmurowano w ziemię. Niechętnie i z obrzydzeniem odwrócił się w stronę Melanie.
- O czym ty mówisz? - zapytał. Blondynka podeszła do niego i zaczęła szeptać do ucha.
- Dracon'ie, masz do wykonania zadanie. Sam Czarny Pan myśli, że podołasz jednak ja w to wątpie... Ale nie będę sprzeciwiać się mu - Na jego czole pojawiły się kropelki potu.
- Przejdź do rzeczy Melanie. - powiedział.
- Masz zabić Dumbledore'a. - odpowiedziała mu i ze złośliwym śmiechem oddaliła się od niego. Ślizgon nie wiedział co ma zrobić. Był w kompletnym szoku. Pewnie spytacie czy się bał. Tak i to cholernie. Mimo że był Malfoy'em bał się jak nigdy. Chciał, żeby to wszystko okazało się głupim żartem. On wiedział, że nie da rady, a Voldemort to wszystko zaplanował. Jak mógł tak dać się oszukać. Wiedział, że tej nocy może spodziewać się sowy. Chłopak zamiast udać się do swojego dormitorium poszedł do przyjaciela. Wiedział, że mu pomoże. Niebieskooki przez moment się wahał, ale zapukał. Drzwi otworzył mu Blaise.
- Co Cie sprowadza Smoku? - zapytał uśmiechając się od ucha do ucha.
- Przyjacielu... pomóż mi... - Kiedy usłyszał przestraszony głos blondyna od razu przestał się śmiać. Wiedział, że tym razem nie chodzi o dziewczynę, ale o coś zupełnie innego. Zab wpuścił przyjaciela do pokoju po czym dał mu do ręki szklankę Ognistej.
- Co się stało Draco? - zapytał przyjaciela siadając naprzeciwko niego.
- Nie będę kręcił. Powiem Ci wprost. Pamiętasz Melanie? - zapytał młody Malfoy.
- No jasne, ta blondynka tak? - odpowiedział.
- Tak to ona. Ona jest tu na zlecenia Czarnego Pana. Kiedy szedłem do siebie podeszła do mnie i powiedziała, że mam... że mam... - Tutaj Dracon nie mógł już opanować emocji. Mimo tego, że on nie płakał nigdy teraz jego łzy spływały mu po policzkach. - Zabini był zupełnie zdezorientowany. Podszedł do niego i przytulił jak brata.
- Mam zabić Dumbledore'a... Mam go zabić! - Diabła sparaliżowało. Nie wiedział co powiedzieć. To co usłyszał zaledwie parę sekund temu jeszcze do niego nie dotarło. W tym samym czasie do okna zapukała sowa. Draco podszedł i wpuścił ją do środka. Wyjął z jej dzioba list, a ta od raz odleciała.
- Mówiłam, że jeszcze się spotkamy Draco. Myślisz, że dam Ci spokój? Ha ha. Jesteś w dużym błędzie... - On jednak nic sobie z tych słów nie robił. Wyminął ją i bez słowa skierował w stronę lochów.
- Złotko... jeśli mnie nie wysłuchasz zapłacisz Czarnemu Panu. - Na te słowa stanął jakby go wmurowano w ziemię. Niechętnie i z obrzydzeniem odwrócił się w stronę Melanie.
- O czym ty mówisz? - zapytał. Blondynka podeszła do niego i zaczęła szeptać do ucha.
- Dracon'ie, masz do wykonania zadanie. Sam Czarny Pan myśli, że podołasz jednak ja w to wątpie... Ale nie będę sprzeciwiać się mu - Na jego czole pojawiły się kropelki potu.
- Przejdź do rzeczy Melanie. - powiedział.
- Masz zabić Dumbledore'a. - odpowiedziała mu i ze złośliwym śmiechem oddaliła się od niego. Ślizgon nie wiedział co ma zrobić. Był w kompletnym szoku. Pewnie spytacie czy się bał. Tak i to cholernie. Mimo że był Malfoy'em bał się jak nigdy. Chciał, żeby to wszystko okazało się głupim żartem. On wiedział, że nie da rady, a Voldemort to wszystko zaplanował. Jak mógł tak dać się oszukać. Wiedział, że tej nocy może spodziewać się sowy. Chłopak zamiast udać się do swojego dormitorium poszedł do przyjaciela. Wiedział, że mu pomoże. Niebieskooki przez moment się wahał, ale zapukał. Drzwi otworzył mu Blaise.
- Co Cie sprowadza Smoku? - zapytał uśmiechając się od ucha do ucha.
- Przyjacielu... pomóż mi... - Kiedy usłyszał przestraszony głos blondyna od razu przestał się śmiać. Wiedział, że tym razem nie chodzi o dziewczynę, ale o coś zupełnie innego. Zab wpuścił przyjaciela do pokoju po czym dał mu do ręki szklankę Ognistej.
- Co się stało Draco? - zapytał przyjaciela siadając naprzeciwko niego.
- Nie będę kręcił. Powiem Ci wprost. Pamiętasz Melanie? - zapytał młody Malfoy.
- No jasne, ta blondynka tak? - odpowiedział.
- Tak to ona. Ona jest tu na zlecenia Czarnego Pana. Kiedy szedłem do siebie podeszła do mnie i powiedziała, że mam... że mam... - Tutaj Dracon nie mógł już opanować emocji. Mimo tego, że on nie płakał nigdy teraz jego łzy spływały mu po policzkach. - Zabini był zupełnie zdezorientowany. Podszedł do niego i przytulił jak brata.
- Mam zabić Dumbledore'a... Mam go zabić! - Diabła sparaliżowało. Nie wiedział co powiedzieć. To co usłyszał zaledwie parę sekund temu jeszcze do niego nie dotarło. W tym samym czasie do okna zapukała sowa. Draco podszedł i wpuścił ją do środka. Wyjął z jej dzioba list, a ta od raz odleciała.
„Drogi
synu!
Mam
nadzieję, że dotarła do Ciebie wiadomość, nawet nie wiesz jak
się cieszę, że Czarny Pan powierzył to Tobie.
Mam
nadzieję, że wykonasz dobrze zadanie. W końcu staniesz się jednym
z nas.
Lucjusz.
„
Przeczytał
ten list parę razy i za każdym razem nie mógł uwierzyć. Czy on
naprawdę zostanie śmierciożercą... A co jeśli nie zechcę? Czy
umrze? Na te pytania nie znał odpowiedzi. Pół godziny później
leżał już na swoim łóżku. Czas zastanowić się nad zadaniem –
pomyślał. Jednak był jeden szczegół, który był bardzo istotny
z którego Draco nie zdawał sobie sprawy. Nie wiedział jak on ma to
zrobić. Nie zabijał nigdy. Był na to zbyt słaby. Czy to jego
przeznaczenie? Z milionem podobnych pytań zasnął.
____________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale mój palec dopiero dochodzi do siebie.
Starałam sie dodać nową notkę już w tamtym tygodniu, ale nie mogłam, bo strasznie bolało. Ten rozdział jest.. hmm nie wiem jak go określić. W pewien sposób ukryty jest w nim mój smutek. Mi się on średnio podoba, a ocenę zostawiam wam <3
P.s. Massive Thank you za tyle wyświetleń i komentarzy, jesteście boscy ;)
U góry macie takie coś jak kontakt ze mną, więc w razie pytań zapraszam ;)